Przejdź do treści

Co zobaczyć w Tulum – 10 rzeczy, które mnie zachwyciły (i kilka, które mnie rozczarowały)

Gdy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcia Tulum, pomyślałam: „No dobra, ktoś tu przesadził z filtrami…”. Ruiny Majów zawieszone nad turkusowym morzem, cenoty jak z innego świata, plaże białe jak mąka.

Ale widzisz – Instagram ma to do siebie, że pokazuje tylko najlepsze kadry. A ja chcę Ci pokazać całą prawdę.

Spędziłam w Tulum osiem dni – wystarczająco długo, by doświadczyć magii tego miejsca, ale też zobaczyć rzeczy, o których nikt nie mówi. Wodorosty na plażach. Ceny, które zwalają z nóg. Tłumy turystów już o 10 rano.

W tym przewodniku po Tulum 2026 opowiem Ci, co warto zobaczyć w Tulum, a co można spokojnie pominąć. Podzielę się moimi szczerymi opiniami, ulubionymi miejscami, cenami i konkretnymi wskazówkami – bez filtra.

Jeśli szukasz prawdziwego spojrzenia na atrakcje Tulum – jesteś we właściwym miejscu.

10 miejsc, które mnie zachwyciły (i kilka, które rozczarowały) – gotowa na szczerą rozmowę o Tulum? Zaczynamy.

Kobieta w żółtej sukience przed bambusową instalacją artystyczną w Tulum, Meksyk
Co zobaczyć w Tulum – 10 rzeczy, które mnie zachwyciły (i kilka, które mnie rozczarowały)

1. Ruiny Majów – widok, dla którego warto wstać o 7 rano

Są takie miejsca, które widziałaś milion razy na zdjęciach, a i tak odbierają Ci mowę, kiedy stajesz przed nimi.

Ruiny Majów w Tulum to dokładnie jedno z nich.

XIII-wieczne miasto, zawieszone na klifie nad Morzem Karaibskim. Kamienne budowle odbijające się w turkusowej wodzie. Pelikany szybujące nad piramidą El Castillo.

Ale – i to ważne „ale” – musisz przyjść wcześnie. Naprawdę wcześnie.

Pierwszego dnia przyszłam o 10:00. Wielki błąd.

Tłumy turystów. Upał jak w piekle (zero cienia!). Nie dało się zrobić zdjęcia bez kilkudziesięciu osób w kadrze. Czułam się jak w Disneylandzie, a nie w starożytnym mieście Majów.

Następnego dnia wstałam o 6:30 i byłam przy bramie punktualnie o 8:00 (czyli na otwarcie). I to było zupełnie inne doświadczenie.

Prawie pusta cytadela. Rześki poranek. Cisza przerywana jedynie szumem fal. Mogłam usiąść przy El Castillo i po prostu… być. Prawdziwie poczuć to miejsce.

Kobieta w żółtej bluzce patrzy na ruiny Majów w Tulum na klifie nad Morzem Karaibskim
To właśnie w tym miejscu zrobiłam swoje pierwsze „prawdziwe” zdjęcie w Tulum. Z wiatrem we włosach, z mieszanką zachwytu i… lekkiego rozczarowania.

Co zobaczysz:

  • El Castillo (główna piramida i dawna latarnia morska)
  • Templo del Dios Descendente (Świątynia Zstępującego Boga)
  • Templo de los Frescos (Świątynia Fresków)
  • Mała plaża tuż pod ruinami (można się wykąpać!)

Praktyczne informacje:

  • Otwarte: 8:00-17:00 (bądź punktualnie o 8!)
  • Wstęp: 515 pesos (~100 PLN)
  • Parking: ok. 150 pesos
  • Czas zwiedzania: 1,5-2 godziny
  • Brak cienia – zabierz kapelusz, wodę i krem z filtrem

Szczery werdykt:

Warte każdego grosza i każdej minuty. Ale tylko, jeśli przyjdziesz wcześnie rano albo późnym popołudniem (po 15:00). W ciągu dnia to turystyczne piekło.

Klify i drewniane schody prowadzące na plażę przy ruinach Majów w Tulum, Meksyk
Drewniane schody prowadzące z ruin w Tulum na plażę – zdjęcie wygląda jak pocztówka, ale w rzeczywistości często spotkasz tu glony i zakaz kąpieli.

A co z innych ruinami?

  • Cobá (ok. 40 minut od Tulum): Sama nie byłam, ale wiele osób mówi, że można wspiąć się na piramidę. W Tulum nie wolno – co mnie trochę rozczarowało.
  • Chichén Itzá (2,5 godziny): Jeden z siedmiu nowych cudów świata. Imponujące? Tak. Warte pięciu godzin jazdy? Zależy, ile masz czasu.
  • Ek Balam (2 godziny): Byłam – i bardzo polecam! Mniej turystyczna, bardziej dzika, z możliwością wspinaczki na główną piramidę. Jeśli chcesz zobaczyć ruiny bez tłumów i poczuć ducha dawnych czasów – to strzał w dziesiątkę.
Kobieta w kapeluszu siedząca na szczycie piramidy Majów, patrząca na dżunglę i ruiny Ek Balam w Jukatanie, Meksyk
Szczyt piramidy w Ek Balam – tu możesz naprawdę usiąść, odetchnąć i poczuć ciszę Jukatanu. Jedno z moich ulubionych miejsc w Meksyku.

2. Cenotes – gdzie pływanie staje się duchowym doświadczeniem

Jeśli myślisz, że cenote to po prostu „basen w jaskini” –przygotuj się na zmianę perspektywy.

Cenotes to naturalne studnie w wapiennych skałach, wypełnione krystalicznie czystą wodą. Dla Majów były świętymi miejscami – bramami do podziemnego świata.

I kiedy zanurzasz się w jednej z nich… naprawdę rozumiesz, dlaczego.

Woda tak czysta, że widzisz dno dziesięć metrów niżej. Promienie słońca, które przebijają się przez otwory w skale. Cisza, przerywana jedynie echem kapiącej wody.

To nie jest zwykłe pływanie. To doświadczenie.

Kobieta w czerwonym stroju kąpielowym siedząca przy cenocie w dżungli w pobliżu Tulum, Meksyk
Niektóre cenoty są tłoczne i hałaśliwe. A inne? Jak ten – ciche, dzikie, zanurzone w cieniu dżungli.

Moje top 3 cenotes (sprawdzone osobiście)

Gran Cenote – najpopularniejsza (ale nie bez powodu)

To była moja pierwsza cenote. I od razu zrozumiałam cały ten zachwyt.

To połączenie otwartej cenote z podwodnymi jaskiniami. Woda tak przejrzysta, że wydaje się nierealna. Widziałam trzy żółwie, mnóstwo małych rybek i podwodne stalaktyty wyglądające jak z innego świata.

Ale…

  • Popularna = tłoczno (byłam o 9:00 i już było sporo ludzi)
  • Droższa niż inne: 500 pesos (~100 PLN)
  • Obowiązkowy prysznic przed wejściem – żadnych kremów, olejków ani perfum

Moja taktyka: Przyjdź zaraz po otwarciu, około 8:10, lub po 15:00. W środku dnia robi się tłoczno od zorganizowanych wycieczek.

Co warto zabrać:

  • Gogle lub maskę do pływania (można wypożyczyć na miejscu za 100 pesos)
  • Ręcznik
  • Gotówkę (nie wszędzie przyjmują karty)
  • Wodoodporny pokrowiec na telefon

Praktyczne informacje:

  • Godziny: 8:10-16:45 (ostatnie wejście o 16:15)
  • Wstęp: 500 pesos
  • Parking: bezpłatny
  • Szafki: 50 pesos
Ludzie pływający w naturalnej cenocie na świeżym powietrzu w okolicach Tulum, otoczonej skałami i tropikalną roślinnością
Nie wszystkie cenoty są w jaskiniach – niektóre są jak dzikie baseny, gdzie tropikalna dżungla zagląda prosto do wody.

Dos Ojos – dla tych, którzy kochają jaskinie

Dos Ojos to tak naprawdę dwie cenotes połączone systemem jaskiń (nazwa dosłownie znaczy „dwa oczy”). To miejsce jest dziksze, bardziej surowe i zdecydowanie bardziej przygodowe niż Gran Cenote.

Na miejscu możesz wypożyczyć latarkę – przyda się, bo pływasz tu w półmroku, a momentami w całkowitej ciemności. Jedynym źródłem światła są wtedy promienie słońca wpadające przez szczeliny w skale… i Twoja własna latarka.

To doświadczenie dla tych, którzy lubią zanurzyć się w świecie ciszy, wody i cienia.

To doświadczenie bardziej jak eksploracja jaskini niż kąpiel. I zdecydowanie nie dla każdego.

Dla kogo: Jeśli nie masz klaustrofobii i kochasz lekki dreszczyk przygody – to będzie Twoje miejsce.

Praktyczne informacje:

  • Otwarte: 8:00-17:00
  • Wstęp: 400 pesos
  • Mniej turystów niż w Gran Cenote
Kobieta w białym stroju kąpielowym relaksująca się w jaskiniowej cenocie niedaleko Tulum, oświetlona promieniem światła
W jaskiniach Jukatanu czas się zatrzymuje. A światło… jakby wiedziało, gdzie dokładnie spaść.

Cenote Taak Bi Ha – ukryty klejnot (mój ulubieniec)

To była moja cenotowa niespodzianka – i absolutny faworyt.

Mniejsza, mniej znana, prawie pusta, gdy tam dotarłam (około 11:00 w środku tygodnia). I absolutnie magiczna.

To otwarta cenote z płytką, spokojną wodą. Otoczona dżunglą, z hamakami rozwieszonymi nad wodą, w ciszy przerywanej jedynie szelestem liści.

To nie jest miejsce na snorkeling czy eksplorację. To miejsce, w którym po prostu… odpoczywasz. Oddychasz. Jesteś.

Szczery werdykt:

Jeśli szukasz spokoju, chcesz uciec od tłumów i znaleźć swój kawałek raju – to jest to. Mniej widowiskowa niż Dos Ojos, ale o wiele bardziej relaksująca niż Gran Cenote.

Praktyczne informacje:

  • Otwarte: 9:30-17:00
  • Wstęp: 350 pesos
  • Idealna na spokojne popołudnie po zwiedzaniu ruin
Kobieta na huśtawce w Laguna Kaan Luum w Tulum, Meksyk – turkusowa laguna z tropikalną wodą i popularnym miejscem do zdjęć
Huśtawka na środku turkusowej laguny? Brzmi jak bajka, ale Kaan Luum to jedno z tych miejsc, które najlepiej odwiedzić wcześnie rano.

3. Laguna Kaan Luum – Instagram vs rzeczywistość

„To wygląda zbyt pięknie, żeby było prawdziwe” – pomyślałam, przeglądając Instagram. I miałam rację. Choć nie w taki sposób, jak sądziłam.

Przyjechałam w sobotę, około 11:00. Pierwszy błąd.

Co zobaczyłam:

  • Kolejkę do wejścia (30 minut czekania)
  • Tłumy ludzi przy pomoście (niemożliwe zdjęcie bez 20 osób)
  • Głośną muzykę z głośnika, gdzieś z tłumu
  • Wodę pełną kąpiących się turystów

Woda rzeczywiście była piękna – płytka, ciepła, turkusowa. Dzieci bawiły się świetnie, atmosfera była wakacyjna. Ale jeśli marzysz o spokojnym, instagramowym kadrze w samotności… zapomnij.

Co by zrobiła mądrzejsza wersja mnie?

  • Przyjechałaby w środku tygodnia
  • O 9:00, zaraz po otwarciu
  • Została maksymalnie 2 godziny (i to wystarczy)
Kobieta w kapeluszu patrzy na lagunę Kaan Luum w Tulum, Meksyk – widok z platformy z meksykańską flagą i pomostem nad turkusową wodą
Na zdjęciach wygląda jak raj. Na żywo – też, ale tylko jeśli przyjedziesz przed 10:00. Laguna Kaan Luum i widok z platformy.

Praktyczne informacje:

  • Godziny otwarcia: 9:00-17:00
  • Wstęp: 300 pesos
  • Dojazd: ok. 15 minut samochodem z Tulum (warto mieć własny transport)
  • Na miejscu: hamaki, huśtawki, pomosty

Dla kogo:

Rodziny z dziećmi (płytka, bezpieczna woda), fani zdjęć z drona, instagramerzy (o ile przyjadą wcześnie), osoby chcące się po prostu wykąpać w ładnym miejscu.

Dla kogo nie:

Jeśli szukasz ciszy, oddechu i poczucia intymności z naturą – wybierz raczej cenote Taak Bi Ha.

Kobieta w żółtej sukni i słomkowym kapeluszu siedzi na plaży w Tulum o wschodzie słońca, otoczona hamakami i drzewami
Czasem trzeba usiąść na piasku, zamknąć oczy i przypomnieć sobie, że to wszystko naprawdę się dzieje. Tulum o wschodzie słońca.

4. Wschód słońca – dlaczego wstawałam o 5:30 każdego dnia

Nie jestem rannym ptaszkiem. Naprawdę nie. Ale w Tulum robiłam wyjątek. I nie żałuję ani jednego wczesnego poranka.

Dlaczego to było tego warte?

Bo słońce wschodzi tutaj wprost nad Morzem Karaibskim. Niebo zmienia barwy z głębokiego granatu, przez róż i pomarańcz, aż po złoto i jasny błękit.

Plaża jest zupełnie pusta. Słychać tylko fale. Możesz usiąść boso w piasku z kubkiem kawy i po prostu… patrzeć.

To jest ten moment, kiedy Tulum przestaje być turystyczną destynacją, a staje się miejscem duchowym. Intymnym. Twoim.

Mój rytuał:

  • Budzik na 5:30
  • Kawa w termosie
  • Spacer na plażę o 5:50
  • Siąść i czekać
  • Wschód słońca ok. 6:15-6:30 (w kwietniu)
Hamak zawieszony między dwoma palmami na plaży w Tulum o wschodzie słońca, z widokiem na spokojne morze i złote światło poranka
Wschody w Tulum nie mają sobie równych. Cisza, szum fal i hamak czekający na Twój rytuał poranka.

Gdzie najlepiej oglądać wschód słońca?

  • Twoja hotelowa plaża (jeśli nocujesz w Zona Hotelera)
  • Playa Paraiso – publiczna, łatwo dostępna
  • Przy ruinach – ale musisz poczekać do otwarcia o 8:00

Praktyczne wskazówki:

  • Wschód słońca w Tulum wypada między 5:45 a 7:00 (w zależności od miesiąca)
  • Zabierz coś ciepłego – o 6:00 rano może być chłodno
  • Nałóż filtr – promienie UV są mocne nawet o tej godzinie

Szczery werdykt:

To była najpiękniejsza część każdego dnia w Tulum. Bezpłatna. Prawdziwa. Duchowa. Absolutnie warta tego, żeby wstać wcześniej niż zwykle.

Kobieta w kapeluszu spaceruje samotnie po dzikiej plaży w Tulum z widokiem na fale, skały i rustykalne cabanas przy palmach
Nie każda plaża w Tulum jest zatłoczona. Czasem wystarczy zejść kilka kroków w bok, by znaleźć swój kawałek spokoju.

5. Plaże – piękne, ale z gwiazdką

Muszę być z Tobą szczera – plaże w Tulum to temat… skomplikowany.

Z jednej strony są bajkowo piękne. Biały piasek, turkusowa woda, palmy jak z katalogu. Instagram nie kłamie – naprawdę tak wyglądają.

Z drugiej strony – jest kilka „ale”, o których nikt nie mówi w reklamach resortów.

Problem #1: Wodorosty

Od kilku lat Karaiby borykają się z plagą sargazo – brunatnych wodorostów, które ocean wyrzuca na brzeg. W zależności od pory roku, mogą całkowicie przykrywać linię plaży i… no cóż, skutecznie popsuć widok.

Ja miałam szczęście – byłam w kwietniu, wodorostów było niewiele. Ale widziałam zdjęcia z lipca i sierpnia… i to już zupełnie inna bajka (a raczej anty-bajka).

Kiedy jest ich najmniej? Od listopada do kwietnia – ale nie ma żadnej gwarancji.

Kobieta w kapeluszu i kolorowej sukience spaceruje boso po jasnej plaży w Tulum, patrząc na fale Morza Karaibskiego pod błękitnym niebem
Kiedy niebo i ocean łączą się w jednym kolorze, a ty masz czas tylko dla siebie – witaj w Tulum.

Problem #2: Publiczne vs prywatne

Technicznie wszystkie plaże w Meksyku są publiczne. Praktycznie? W Tulum wiele z nich zostało „zawłaszczonych” przez hotele w Zona Hotelera.

Stawiają znaki „tylko dla gości”, zatrudniają ochronę, a dostęp z zewnątrz bywa utrudniony lub nieprzyjemny. W efekcie – najpiękniejsze kawałki wybrzeża często są poza zasięgiem, jeśli nie nocujesz w odpowiednim miejscu.

Moja strategia:

Pierwsze cztery noce spędziłam w Our Habitas – dzięki temu miałam dostęp do prywatnej, spokojnej plaży.

Potem przeniosłam się do centrum Tulum i korzystałam z plaż publicznych. I tu też da się znaleźć piękne miejsca – trzeba tylko wiedzieć, kiedy i gdzie.

Najlepsze publiczne plaże

Playa Paraiso – najsłynniejsza (i najbardziej zatłoczona)

To właśnie TA plaża ze wszystkich pocztówek. Biały piasek, lazurowa woda, palmy, drewniane platformy – klasyczne Tulum.

Byłam tam dwa razy:

  • O 7:00 rano – raj. Cicho, pusto, magicznie.
  • O 12:00 – koszmar. Tłumy, hałas, sprzedawcy co krok.

Praktyczne info:

  • Wejście bezpłatne
  • Łatwy dostęp
  • Beach cluby z opcją wynajmu leżaka
  • Sprzedawcy bywają natrętni (przygotuj się na „massage?” co 5 minut)
Kobieta w kapeluszu spaceruje po białej plaży w Tulum, otoczonej palmami i turkusowym morzem pod niebem pełnym chmur
W Tulum nawet spacer staje się rytuałem. Miękki piasek, cień palm i szum oceanu zamiast myśli.

Playa Pescadores – moja ulubiona publiczna

Mniej znana, bardziej lokalna i spokojniejsza. Przy brzegu cumują łodzie rybackie – to dodaje jej autentycznego charakteru. Mniej „Instagram”, więcej „prawdziwego Meksyku”.

Dla kogo? Dla tych, którzy chcą uniknąć tłumów, ale wciąż być blisko centrum wydarzeń.

Playa Ruinas – z widokiem na historię

Mała plaża tuż pod ruinami Majów. Możesz pływać z widokiem na XIII-wieczne struktury. Magia!

Ale:

  • Jest bardzo mała i szybko robi się tłoczno
  • Można się na nią dostać tylko z terenu ruin (bilet wstępu: 95 pesos)

Moja rada: Przyjdź rano, obejrzyj ruiny, potem zejdź na plażę na szybkie orzeźwienie. W południe bywa nie do zniesienia.

Praktyczne wskazówki dla wszystkich plaż:

  • Przychodź wcześnie rano lub późnym popołudniem – środek dnia to piekło
  • Używaj kremu z filtrem mineralnym – dla dobra rafy i swojej skóry
  • Gotówka – za leżaki, napoje i beach cluby
  • Ręcznik własny – nie wszędzie wypożyczysz
  • Dużo wody – słońce w Tulum jest bezlitosne

Szczery werdykt:

Plaże w Tulum są piękne. Naprawdę. Ale potrafią też rozczarować – przez tłumy, komercję i trudny dostęp.

Jeśli masz budżet, warto zatrzymać się przy plaży choć na 2-3 noce. Jeśli nie – poluj na publiczne plaże o świcie. To wtedy Tulum odsłania swoją magię.

6. Rezerwat Biosfery Sian Ka’an – dla prawdziwych miłośników natury

Sian Ka’an to jedno z tych miejsc, o których większość turystów nie słyszała. I właśnie to czyni je tak wyjątkowym.

Rezerwat położony jest około 1,5 godziny jazdy na południe od Tulum. To ogromny obszar chronionej przyrody – pełen dżungli, lasów namorzynowych, lagun i raf koralowych.

Nie dotarłam tam (zabrakło mi czasu), ale każdy, kto był, mówi, że to jedno z najpiękniejszych i najbardziej dzikich miejsc na Jukatanie. Dla wielu – absolutny highlight pobytu w Tulum.

Co możesz zobaczyć?

  • Delfiny (jeśli dopisze Ci szczęście)
  • Flamingi
  • Krokodyle
  • Manaty (czyli krowy morskie)
  • I przede wszystkim: dziką, nietkniętą naturę

Co musisz wiedzieć:

  • Potrzebujesz samochodu terenowego lub zorganizowanej wycieczki
  • Najpopularniejsze wejście: od strony Punta Allen
  • Wstęp: 104 pesos
  • Wynajem łodzi (dla 6 osób): ok. 3500 pesos
  • To całodniowa wyprawa – najlepiej wyjechać wcześnie rano

Dla kogo:

Dla osób zakochanych w naturze, które chcą zobaczyć dziką stronę Jukatanu, mają dzień czasu i chęć na prawdziwą przygodę.

Dla kogo nie:

Jeśli marzysz o drinku z palemką i leżaku na plaży – to nie ten klimat. Tu nie ma luksusów. Jest dziko, surowo, naturalnie.

Moja rada:

Jeśli masz tylko 2-3 dni w Tulum – możesz odpuścić. Ale jeśli zostajesz tydzień lub dłużej – zdecydowanie warto.

Kobieta w żółtej sukni i kapeluszu idąca w stronę zielonego znaku "Follow That Dream" przy palmowej uliczce w Tulum, Meksyk.
Czasem najważniejsze drogowskazy nie są na mapie, tylko w Tobie. Ten znalazłam w Tulum. Ty swój znajdziesz, gdziekolwiek jesteś.

7. Sztuka w Tulum – między naturą a designem

Tulum to nie tylko plaże i smoothie bowls. To także miejsce, gdzie spotykają się artyści, architekci i duchowi nomadzi. Design przenika tu naturę, a natura – design.

SFER IK – Muzeum, które wygląda jak statek kosmiczny

Do środka nie weszłam (400 pesos za małe muzeum to dla mnie sporo), ale sam budynek widziałam z zewnątrz – i robi wrażenie.

Organiczna architektura wygląda jakby wyrosła z dżungli. Drewno splecione w niemożliwe kształty, kręte kładki, tekstury jak z innego świata. Totalnie Instagramowe.

Praktyczne info:

  • Otwarte: 10:00-19:00
  • Wstęp: 400 pesos (~80 PLN)
  • W środku: sztuka współczesna, warsztaty, instalacje
  • Lokalizacja: w luksusowej dzielnicy Azulik

Czy warto?

Jeśli kochasz sztukę współczesną, architekturę i immersyjne doświadczenia – tak.
Jeśli nie – znajdziesz w Tulum lepsze sposoby na wydanie 400 pesos.

Kobieta w żółtej sukience przed bajkowym wejściem do restauracji Conestesia w Tulum, Meksyk – ikoniczne miejsce na Instagramowe zdjęcia otoczone palmami i egzotyczną roślinnością.
Tulum potrafi zaskoczyć – czasem czujesz się jak w tropikalnej bajce. To wejście do Conestesii wygląda jak sen z dzieciństwa. Czy warto? Zależy, czego szukasz: zdjęcia czy ciszy.

„Ven a la Luz” – drewniana bogini natury

To jedno z tych miejsc, gdzie idziesz „bo Instagram” – i faktycznie, trudno się nie zachwycić.

To ogromna drewniana rzeźba kobiety z rozchyloną klatką piersiową, z której „wyrasta” roślinność. Projekt Daniela Poppera. Symbolizuje jedność człowieka z naturą.

Rzeźba stoi przed hotelem Ahau Tulum i jest jednym z najbardziej fotografowanych punktów w mieście.

Praktyczne info:

  • Wstęp: bezpłatny (choć hotel próbuje zniechęcać – ignoruj)
  • Najlepiej przyjść wcześnie rano (7:00-8:00), zanim pojawią się tłumy
  • Parking dostępny przy hotelu

Moja rada:

Warto zatrzymać się na 15 minut i zrobić zdjęcie. Nie warto specjalnie jechać, jeśli jesteś daleko.

Ikoniczna rzeźba Ven a la Luz w Tulum – kobieta w żółtej sukni pozująca przed drewnianą instalacją symbolizującą połączenie z naturą, przy wejściu do Ahau Tulum.
Niektóre miejsca w Tulum to bardziej scenografia niż rzeczywistość. Ale czasem warto dać się porwać kolorowi, światłu i… temu uczuciu, że znowu masz 5 lat i wszystko jest możliwe.

8. Tulum Pueblo – gdzie zaczyna się prawdziwy Meksyk

Tulum Pueblo to centrum miasta – miejsce, gdzie toczy się codzienne życie, a nie tylko turystyczne bajki.

To tutaj mieszkają ludzie. Tu robi się zakupy, je tacos na plastikowym krzesełku i żyje… normalnie.

Spędziłam tu cztery noce w Hotelu Tiki Tiki i absolutnie pokochałam tę część Tulum.

Czego tutaj nie znajdziesz:

  • Designerskich hoteli za 1000 złotych za noc
  • Restauracji serwujących acai bowl za 200 pesos
  • Instagramowej estetyki na każdym kroku

Co znajdziesz zamiast tego:

  • Prawdziwe taco za 25 pesos (zobacz punkt 9!)
  • Lokalne targi i życie uliczne
  • Meksykanów żyjących swoim rytmem
  • Autentyczną atmosferę, bez turystycznego lukru
Kobieta w żółtej bluzce i okularach przeciwsłonecznych siedząca przy kolorowym stoliku na tle turkusowo-różowej ściany w Tulum, Meksyk.
Nie musisz pić smoothie za 15 dolarów, żeby poczuć Tulum. Czasem wystarczy plastikowy kubek, krzywy stolik i ściana, która wygląda jak z marzenia sennego.

Co mi się podobało:

  • Kolorowe budynki
  • Głośna muzyka z barów wieczorami
  • Zapachy jedzenia na każdym rogu
  • Poczucie że jestem w PRAWDZIWYM Meksyku

Praktyczne wskazówki:

  • Noclegi w Pueblo są 2-3 razy tańsze niż w strefie hotelowej przy plaży
  • Do plaży dojedziesz w 10-15 minut autem lub rowerem
  • Jest więcej lokalnego życia, mniej turystów
  • Lepszy WiFi, klimatyzacja i infrastruktura

Szczery werdykt:

Jeśli masz ograniczony budżet albo planujesz zostać w Tulum dłużej niż kilka dni – wybierz Pueblo. Zaoszczędzone pieniądze przeznacz na doświadczenia, nie na nocleg.

Gdzie konkretnie jeść? Zajrzyj do punktu 9 – dzielę się tam moimi ulubionymi miejscami, w których jadłam jedne z najlepszych tacos w życiu.

9. Lokalne jedzenie – gdzie naprawdę smakuje Tulum

Zapomnij o wszystkich designerskich restauracjach z acai bowl za 200 pesos. Prawdziwe Tulum smakuje zupełnie inaczej – i o niebo lepiej.

Przez osiem dni jadłam wszędzie – od luksusowych restauracji w Our Habitas po uliczne tacos za 25 pesos. I wiesz co? Te tanie często wygrywały z tymi „fine dining”.

Taqueria Honorio – najlepsza cochinita pibil mojego życia

To było moje największe odkrycie kulinarne. Niepozorna knajpka w centrum miasta, gdzie o 11:00 ustawia się już kolejka.

Cochinita pibil to marynowana wieprzowina, powoli pieczona w liściach bananowca.

Mięso tak kruche, że rozpada się samo. Podawana w ciepłej, kukurydzianej tortilli, z cebulą marynowaną w soku z pomarańczy i habanero.

Zjadłam tam trzy razy. Byłabym częściej, ale – oczywiście – zamknięte we wtorki, dokładnie wtedy, gdy znowu chciałam wrócić.

Praktyczne info:

  • Otwarte: 6:30-15:00 (zamknięte we wtorki)
  • Cena: ok. 40 pesos za taco
  • Przyjdź przed 13:00 – po tej godzinie kończą się najlepsze kawałki
  • Gotówka only

Moja rada:

Zamów taco z cochinitą pibil + lemoniadę. Nic więcej nie potrzebujesz. To jest perfekcja.

Najlepsze tacos w Tulum? Te, które zjadasz z ulicznego straganu, popijając świeżym sokiem z hibiskusa. Smak Meksyku bez filtra
Najlepsze tacos w Tulum? Te, które zjadasz z ulicznego straganu, popijając świeżym sokiem z hibiskusa. Smak Meksyku bez filtra

Antojitos La Chiapaneca – gdzie jadają lokalni

To miejsce odkryłam przypadkiem. Jechałam rowerem, zobaczyłam tłum lokalnych i pomyślałam: „To musi być dobre”. I miałam rację.

Mała, skromna knajpka, gdzie serwują wszystko: tacos, quesadillas, tortas, sopes. Nic wymyślnego, ale wszystko świeże i naprawdę smaczne.

Co zamówiłam:

  • Tacos al pastor (wieprzowina z ananasem) – moje ulubione
  • Tacos de pollo (kurczak)
  • Agua de horchata (słodki ryżowy napój z cynamonem)

Praktyczne info:

  • Otwarte: 10:00-23:00 (zamknięte w poniedziałki)
  • Cena: 25-40 pesos za taco
  • Najbardziej popularne wieczorami (17:00-20:00)

Co mnie zaskoczyło:

Zero turystów. Tylko lokalni. A to zawsze dobry znak.

Zbliżenie na panuchos – meksykańskie tortille z czarną pastą z przypraw (recado negro), kurczakiem i jajkiem na twardo, podane na białym talerzu.
Tradycyjne meksykańskie panuchos z kurczakiem w czarnym recado i plasterkami jajka. Prosto, lokalnie i zaskakująco sycąco.

Burrito Amor – kultowe miejsce (i słusznie)

O Burrito Amor słyszałam od wszystkich: „Musisz tam pójść”, „Najlepsze burrito w Tulum”, „Nie przegap”. Podchodziłam sceptycznie… Ale muszę przyznać – było warto.

Co zamówiłam:

Burrito z kurczakiem, czarną fasolą, ryżem i guacamole. Ogromne. Ledwo dałam radę z połową.

Praktyczne info:

  • Otwarte: 8:00-22:00 (codziennie)
  • Cena: 140-180 pesos za burrito
  • Popularne o każdej porze
  • Możliwość zamówienia na wynos

Szczery werdykt:

Bardzo dobre, ale droższe niż lokalne knajpki. Warto raz spróbować, ale niekoniecznie wracać codziennie.

Burrito zawinięte w liść bananowca z czarną fasolą i warzywami w Burrito Amor, Tulum – lokal z salsami i luźną, tropikalną atmosferą.
Burrito w liściu bananowca, domowe salsy i tropikalny luz – Burrito Amor, Tulum

Raw Love – na dni, kiedy masz smaka na coś „zdrowego”

Po trzech dniach tacos miałam ochotę na coś lżejszego. Raw Love okazało się idealnym resetem.

Zamówiłam acai bowl: mrożone jagody acai, banany, granola, owoce, masło orzechowe. Instagramowe i pyszne.

W menu są też smoothie, tosty z awokado, wegańskie burgery i opcje bezglutenowe.

Praktyczne info:

  • Otwarte: 8:00-20:00 (codziennie)
  • Cena: 150-200 pesos za bowl
  • Działa WiFi (dobre miejsce do pracy z laptopem)

Szczery werdykt:

Smacznie, ale to już turystyczne ceny. Jeśli tęsknisz za acai – idź. Jeśli chcesz tanio i lokalnie – wróć do Honorio.

Kolorowa miska acai z plasterkami banana, mrożonymi jagodami, nasionami chia, pestkami i granolą, podana w kokosowej misce na turkusowym, przecieranym stole.
Acai bowl z bananem, jagodami, pestkami dyni i granolą – idealne śniadanie w tropikach. Zjedzone na kolorowym stole gdzieś w Tulum.

Moja strategia:

  • Śniadania: Hotel Tiki Tiki (wliczone w cenę) lub Raw Love (gdy miałam ochotę na coś „luksusowego”).
  • Lunche: Lokalne taquerie – głównie Honorio i Chiapaneca (koszt: 40-80 pesos).
  • Kolacje: Czasem fine dining w Our Habitas (~600 pesos), czasem Burrito Amor (~150 pesos), czasem znowu… tacos (25 pesos).

Średni koszt jedzenia dziennie:

  • Gdy jadłam lokalnie: ~150 PLN
  • Gdy wpadałam w restauracje: ~400 PLN

Nie bój się ulicznych knajpek. Najlepsze jedzenie w Tulum znajdziesz tam, gdzie jedzą lokalni – nie ci ustawiający telefon na statywie, zanim spróbują kęsa.

10. Nocleg w namiocie w dżungli – glamping, którego nie zapomnisz

Kiedy ludzie słyszą „namioty w Tulum”, myślą zazwyczaj o tanich, prostych miejscach dla backpackerów. Our Habitas to zupełnie inna historia.

To glamping w najbardziej luksusowej wersji – gdzie „namiot” ma klimatyzację, łóżko typu king size, pełną łazienkę i prysznic pod gołym niebem.

Spędziłam tam cztery noce. I był to jeden z najpiękniejszych pobytów w moim życiu.

Dlaczego było tak wyjątkowo?

Trzy momenty, które zostały ze mną na długo:

  • Prysznic pod gwiazdami o północy – część łazienki była na zewnątrz. Brałam prysznic, patrząc w niebo pełne gwiazd i słuchając szumu oceanu. Brzmi jak scena z filmu? Tak właśnie się czułam.
  • Kakaowe smoothie każdego poranka -schodziłam boso po piasku do plażowej restauracji i codziennie zamawiałam to samo smoothie. Czasem dwa. Ta mała rutyna miała w sobie coś magicznego.
  • Bransoletka “tribe” – przy check-in dostałam rzemykową bransoletkę z napisem „Welcome to the tribe”. I przez kolejne cztery dni naprawdę czułam się częścią czegoś więcej niż tylko hotelowej rzeczywistości.
Kobieta w czerwonej sukience i słomkowym kapeluszu siedzi na drewnianym tarasie glampingu, otoczona palmami i drewnianą chatką z przeszklonymi drzwiami w tle.
Poranek na tarasie naszego glampingu Our Habitas – w czerwonej sukience, z kapeluszem i tropikalnym spokojem w tle. Idealny rytuał na początek dnia w Tulum.

Szczere fakty:

  • Cena: ok. 1200 PLN za noc (~280 USD)
  • Dla kogo: dla par, podróżujących solo i wszystkich, którzy chcą poczuć „magię Tulum”.
  • Nie dla: osób z ograniczonym budżetem, potrzebujących stabilnego WiFi oraz rodzin podróżujących z dziećmi (hotel tylko dla gości 18+).
  • Czy warto? To zależy. Gdybym miała tydzień – spędziłabym 2 noce tutaj, a resztę w centrum. Ale gdybym miała tylko 3 dni i chciała naprawdę poczuć Tulum – wybrałabym wszystkie 3 właśnie tu.

To nie jest po prostu nocleg. To doświadczenie. Duchowy reset. Moment, w którym rozumiesz, dlaczego tyle osób zakochuje się w Tulum.

Wchodzę boso do naszego namiotu w Our Habita, otulona porannym światłem i tropikalnym szlafrokiem. Cisza, drewno pod stopami, zapach dżungli – i ten moment, kiedy świat na chwilę się zatrzymuje.
Wchodzę boso do naszego namiotu w Our Habitas, otulona porannym światłem i tropikalnym szlafrokiem. Cisza, drewno pod stopami, zapach dżungli – i ten moment, kiedy świat na chwilę się zatrzymuje.

Praktyczne wskazówki – wszystko, co musisz wiedzieć

Kiedy jechać do Tulum?

Najlepszy czas: listopad – kwiecień

  • Sucho, słonecznie, przyjemnie
  • Mniej wodorostów na plażach
  • Więcej turystów (i wyższe ceny)

Dobry czas: maj, październik

  • Miesiące przejściowe
  • Sporadyczne deszcze
  • Mniej tłumów

Unikaj: czerwiec -wrzesień

  • Gorąco, wilgotno, deszczowo
  • Dużo wodorostów
  • Sezon huraganowy (szczególnie wrzesień)

Ja byłam w kwietniu – idealny balans. Ciepło, ale nie piekielnie, sucho, czyste plaże, a wszystko jeszcze przed letnim szczytem sezonu.

Kobieta w kapeluszu siedzi w basenie typu infinity z widokiem na ocean w Tulum. Przodem do morza, oparta o brzeg, zrelaksowana i otulona słońcem.
W Tulum wszystko spowalnia. Siedzę w basenie z widokiem na Morze Karaibskie, a świat przestaje istnieć. Tylko ja, fale i promienie słońca na plecach.

Jak się dostać do Tulum?

Z Polski do Cancún:

Opcja 1: Bezpośrednie czartery

  • Z Warszawy, Poznania, Katowic
  • ~13 godzin lotu
  • ~6500 PLN w dwie strony
  • Dostępne tylko w sezonie

Opcja 2: Z przesiadką (moja opcja)

  • Przez Frankfurt, Amsterdam, Paryż, Madryt
  • 15-20 godzin podróży
  • Od ~3000 PLN w dwie strony
  • Cały rok

Z Cancún do Tulum:

Autobus ADO:

  • Najbardziej budżetowa opcja
  • ~1.5-2 godziny
  • ~400 pesos (~80 PLN)
  • Komfortowy, klimatyzowany, punktualny

Wynajem samochodu:

  • Od ~250 pesos/dzień (~50 PLN)
  • Swoboda poruszania się
  • Idealny na wycieczki – ja wynajęłam i nie żałuję

Prywatny transfer:

  • ~1500-2000 pesos (~300-400 PLN)
  • Wygodnie jeśli jesteś zmęczona po locie
Ruiny Majów w Tulum położone na klifie z widokiem na Morze Karaibskie, otoczone roślinnością, z zejściem na plażę poniżej i błękitnym niebem w tle.
Ruiny Majów zawieszone nad turkusowym morzem – ten widok z Tulum zostaje w oczach na długo. Choć tłumów tu nie brakuje, trudno odmówić temu miejscu uroku.

Jak się poruszać po Tulum?

Rower – mój ulubiony sposób

  • Ekologicznie, tanio, zdrowo
  • 5-10 USD za dzień
  • Idealny w centrum i na krótkie dystanse
  • Nie polecam na Zona Hotelera – piach!

Colectivo (lokalne busy)

  • Supertanie (~20-40 pesos)
  • Jeżdżą między centrum a plażą
  • Lokalne doświadczenie

Taksówka/Meleks

  • Wygodne, ale drogie
  • Z centrum na plażę: ~250-300 pesos
  • Zawsze ustalaj cenę przed jazdą!

Skuter

  • ~20-30 USD za dzień
  • Szybciej niż rower
  • Ostrożnie na piaszczystych drogach

Samochód

  • Najlepszy wybór, jeśli chcesz zwiedzać cenotes i ruiny
  • Parking często bezpłatny
  • Benzyna droga (~25 pesos/litr)

Moja strategia: Rower w centrum, samochód na wycieczki do cenotes i ruin.

Kobieta w żółtej sukience wchodzi po drewnianych schodkach do glampingu w Tulum, otoczonego tropikalną roślinnością i palmami.
Poranki w dżungli mają w sobie coś magicznego. To tutaj, w środku zieleni, zaczynałam każdy dzień w Tulum – w sukience, która pachniała słońcem.

Gdzie spać w Tulum?

To temat na osobny artykuł (i mam taki!), ale krótko:

Zona Hotelera (plaża):

  • Drogo (od 300 PLN/noc wzwyż)
  • Bezpośrednio przy plaży
  • Stylowe, boho hotele
  • Często brak klimatyzacji i słabe WiFi
  • Nocowałam w Our Habitas (1200 PLN/noc) – pięknie, ale bardzo drogo

Tulum Pueblo (centrum):

  • Taniej (od 150 PLN/noc)
  • Dobry WiFi, klimatyzacja
  • Blisko knajpek i sklepów
  • 10-15 min do plaży
  • Nocowałam w Hotel Tiki Tiki (400 PLN/noc) – świetny stosunek jakości do ceny

Moja rada: Jeśli masz budżet i chcesz doświadczenia – 2-3 noce na plaży. Potem przenieś się do centrum i oszczędzaj.

Kobieta w czerwonym stroju kąpielowym dryfuje na plecach w geometrycznym basenie w hotelu Tiki Tiki w Tulum, otoczonym tropikalną roślinnością i palmami.
Cisza, dżungla i ten basen – moje prywatne Tulum w Tiki Tiki. Bez tłumów, bez pośpiechu. Tylko ja i szum liści.

Budżet – ile naprawdę kosztuje Tulum?

Zona Hotelera:

  • Nocleg: 300-1200 PLN
  • Posiłek w restauracji: 100-400 PLN/osoba
  • Drink: 50-150 PLN
  • Wycieczka na plażę: 0 PLN (już tam jesteś!)

Tulum Pueblo:

  • Nocleg: 150-400 PLN
  • Posiłek w restauracji: 40-100 PLN/osoba
  • Street food: 10-30 PLN
  • Drink w barze: 20-50 PLN
  • Transport na plażę: 30-60 PLN (w dwie strony)

Atrakcje:

  • Ruiny Tulum: 20 PLN
  • Cenote: 70-100 PLN
  • Wynajem samochodu: 50 PLN/dzień
  • Benzyna: ~100 PLN/dzień jeżdżenia

Mój realny budżet (8 dni):

  • Noclegi: 2600 PLN (4 noce luksus + 4 centrum)
  • Jedzenie: ~1200 PLN
  • Transport: ~800 PLN (wynajem auta + benzyna)
  • Atrakcje: ~600 PLN
  • Razem: ~5200 PLN (~1300 USD)

Czy można taniej?

Tak – nocuj tylko w centrum, jedz street food, pomiń drogi alkohol. Można zejść do ~2500 PLN/osoba za tydzień.

Czy może być drożej?

O tak. Nocleg tylko w luksusowych miejscach, restauracje każdego dnia, drinki na plaży – można wydać 10,000 PLN za tydzień bez problemu.

Zachód słońca nad zieloną dżunglą w Tulum, z promieniami światła przebijającymi się przez chmury.
To był jeden z tych wieczorów, które zostają z Tobą na długo. Cisza, zielona dżungla aż po horyzont i ostatnie promienie słońca przebijające się przez chmury. Tulum potrafi zaskoczyć właśnie taką prostą magią.

Bezpieczeństwo

Tulum jest generalnie bezpieczne, ale:

Uważaj na:

  • Kieszonkowców w tłumach
  • Nocne spacery w odludnych miejscach
  • Zostawianie rzeczy bez nadzoru na plaży

Moja zasada: Zachowaj zdrowy rozsądek. Przez 8 dni nie miałam żadnej sytuacji zagrożenia. Ale zdrowy rozsądek zawsze w cenie.

Woda z kranu: Nie pij! Kup butelkowaną.

Słońce: Nie lekceważ. Krem z filtrem, kapelusz, woda. Słońce tutaj naprawdę przypala.

Kobieta w żółtej sukience i słomkowym kapeluszu stoi na drewnianym tarasie nad oceanem, patrząc na wschód słońca w Tulum.
Wschody słońca w Tulum mają w sobie coś magicznego. Cisza, wiatr, zapach soli w powietrzu. I ten moment, w którym przypominasz sobie, że życie może być lekkie.

Kalkulator Kosztów Podróży

Pobierz teraz mój darmowy Kalkulator Kosztów Podróży i zaplanuj swoje wakacje bez stresu zwiazanego z nadmiernymi wydatkami!

Co zobaczyć w Tulum – moja szczera konkluzja

Po ośmiu dniach w Tulum wiem jedno – to miejsce jest równie piękne jak mówią, ale też równie skomplikowane.

Są momenty kiedy stoisz przy ruinach Majów o wschodzie słońca i myślisz: „To jest raj na ziemi”.

I są momenty kiedy płacisz 200 pesos za guacamole i myślisz: „To jest turystyczny absurd”.

Ale prawda o Tulum leży gdzieś pośrodku. To miejsce, gdzie magia starożytnej cywilizacji spotyka współczesny turystykę. Gdzie autentyczny Meksyk miesza się z Instagramową estetyką.

Czy warto jechać? Tak, absolutnie. Ale z realistycznymi oczekiwaniami.

Jak długo zostać? 4-7 dni to ideał. Krócej – nie zdążysz poczuć klimatu. Dłużej – może się zrobić powtarzalnie.

Moja rada na zakończenie: Wszędzie stawiaj się wcześniej. Nocuj w centrum, jeśli masz ograniczony budżet. Wynajmij auto. Zjedz cochinitę pibil. Wstań na wschód słońca. I daj sobie przestrzeń, by po prostu… być.

Bo najpiękniejsze momenty w Tulum nie są na żadnych listach „top 10”. To te chwile, gdy siedzisz w cenote i czujesz ciszę.

Gdy jesz taco na ulicy i rozmawiasz z lokalnym sprzedawcą. Gdy patrzysz na niebo o świcie i czujesz wdzięczność, że tu jesteś.

To jest prawdziwe Tulum. I ono czeka właśnie na Ciebie.

Zostaw komentarz – chętnie pogadam o Tulum!

A jeśli ten szczery przewodnik Ci pomógł, podeślij go komuś, kto planuje tam jechać. Niech jedzie z otwartymi oczami i sercem.

Zapisz pina!

/center>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *