Gdy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcia Tulum, pomyślałam: „No dobra, ktoś tu przesadził z filtrami…”. Ruiny Majów zawieszone nad turkusowym morzem, cenoty jak z innego świata, plaże białe jak mąka.
Ale widzisz – Instagram ma to do siebie, że pokazuje tylko najlepsze kadry. A ja chcę Ci pokazać całą prawdę.
Spędziłam w Tulum osiem dni – wystarczająco długo, by doświadczyć magii tego miejsca, ale też zobaczyć rzeczy, o których nikt nie mówi. Wodorosty na plażach. Ceny, które zwalają z nóg. Tłumy turystów już o 10 rano.
W tym przewodniku po Tulum 2026 opowiem Ci, co warto zobaczyć w Tulum, a co można spokojnie pominąć. Podzielę się moimi szczerymi opiniami, ulubionymi miejscami, cenami i konkretnymi wskazówkami – bez filtra.
Jeśli szukasz prawdziwego spojrzenia na atrakcje Tulum – jesteś we właściwym miejscu.
10 miejsc, które mnie zachwyciły (i kilka, które rozczarowały) – gotowa na szczerą rozmowę o Tulum? Zaczynamy.
Planujesz podróż na Jukatan? Zajrzyj do mojego pełnego przewodnika po Meksyku – znajdziesz tam jeszcze więcej wskazówek, inspiracji i miejsc z duszą, które pięknie uzupełnią tę trasę.

1. Ruiny Majów – widok, dla którego warto wstać o 7 rano
Są takie miejsca, które widziałaś milion razy na zdjęciach, a i tak odbierają Ci mowę, kiedy stajesz przed nimi.
Ruiny Majów w Tulum to dokładnie jedno z nich.
XIII-wieczne miasto, zawieszone na klifie nad Morzem Karaibskim. Kamienne budowle odbijające się w turkusowej wodzie. Pelikany szybujące nad piramidą El Castillo.
Ale – i to ważne „ale” – musisz przyjść wcześnie. Naprawdę wcześnie.
Pierwszego dnia przyszłam o 10:00. Wielki błąd.
Tłumy turystów. Upał jak w piekle (zero cienia!). Nie dało się zrobić zdjęcia bez kilkudziesięciu osób w kadrze. Czułam się jak w Disneylandzie, a nie w starożytnym mieście Majów.
Następnego dnia wstałam o 6:30 i byłam przy bramie punktualnie o 8:00 (czyli na otwarcie). I to było zupełnie inne doświadczenie.
Prawie pusta cytadela. Rześki poranek. Cisza przerywana jedynie szumem fal. Mogłam usiąść przy El Castillo i po prostu… być. Prawdziwie poczuć to miejsce.

Co zobaczysz:
- El Castillo (główna piramida i dawna latarnia morska)
- Templo del Dios Descendente (Świątynia Zstępującego Boga)
- Templo de los Frescos (Świątynia Fresków)
- Mała plaża tuż pod ruinami (można się wykąpać!)
Praktyczne informacje:
- Otwarte: 8:00-17:00 (bądź punktualnie o 8!)
- Wstęp: 515 pesos (~100 PLN)
- Parking: ok. 150 pesos
- Czas zwiedzania: 1,5-2 godziny
- Brak cienia – zabierz kapelusz, wodę i krem z filtrem
Szczery werdykt:
Warte każdego grosza i każdej minuty. Ale tylko, jeśli przyjdziesz wcześnie rano albo późnym popołudniem (po 15:00). W ciągu dnia to turystyczne piekło.

A co z innych ruinami?
- Cobá (ok. 40 minut od Tulum): Sama nie byłam, ale wiele osób mówi, że można wspiąć się na piramidę. W Tulum nie wolno – co mnie trochę rozczarowało.
- Chichén Itzá (2,5 godziny): Jeden z siedmiu nowych cudów świata. Imponujące? Tak. Warte pięciu godzin jazdy? Zależy, ile masz czasu.
- Ek Balam (2 godziny): Byłam – i bardzo polecam! Mniej turystyczna, bardziej dzika, z możliwością wspinaczki na główną piramidę. Jeśli chcesz zobaczyć ruiny bez tłumów i poczuć ducha dawnych czasów – to strzał w dziesiątkę.

2. Cenotes – gdzie pływanie staje się duchowym doświadczeniem
Jeśli myślisz, że cenote to po prostu „basen w jaskini” –przygotuj się na zmianę perspektywy.
Cenotes to naturalne studnie w wapiennych skałach, wypełnione krystalicznie czystą wodą. Dla Majów były świętymi miejscami – bramami do podziemnego świata.
I kiedy zanurzasz się w jednej z nich… naprawdę rozumiesz, dlaczego.
Woda tak czysta, że widzisz dno dziesięć metrów niżej. Promienie słońca, które przebijają się przez otwory w skale. Cisza, przerywana jedynie echem kapiącej wody.
To nie jest zwykłe pływanie. To doświadczenie.

Moje top 3 cenotes (sprawdzone osobiście)
Gran Cenote – najpopularniejsza (ale nie bez powodu)
To była moja pierwsza cenote. I od razu zrozumiałam cały ten zachwyt.
To połączenie otwartej cenote z podwodnymi jaskiniami. Woda tak przejrzysta, że wydaje się nierealna. Widziałam trzy żółwie, mnóstwo małych rybek i podwodne stalaktyty wyglądające jak z innego świata.
Ale…
- Popularna = tłoczno (byłam o 9:00 i już było sporo ludzi)
- Droższa niż inne: 500 pesos (~100 PLN)
- Obowiązkowy prysznic przed wejściem – żadnych kremów, olejków ani perfum
Moja taktyka: Przyjdź zaraz po otwarciu, około 8:10, lub po 15:00. W środku dnia robi się tłoczno od zorganizowanych wycieczek.
Co warto zabrać:
- Gogle lub maskę do pływania (można wypożyczyć na miejscu za 100 pesos)
- Ręcznik
- Gotówkę (nie wszędzie przyjmują karty)
- Wodoodporny pokrowiec na telefon
Praktyczne informacje:
- Godziny: 8:10-16:45 (ostatnie wejście o 16:15)
- Wstęp: 500 pesos
- Parking: bezpłatny
- Szafki: 50 pesos

Dos Ojos – dla tych, którzy kochają jaskinie
Dos Ojos to tak naprawdę dwie cenotes połączone systemem jaskiń (nazwa dosłownie znaczy „dwa oczy”). To miejsce jest dziksze, bardziej surowe i zdecydowanie bardziej przygodowe niż Gran Cenote.
Na miejscu możesz wypożyczyć latarkę – przyda się, bo pływasz tu w półmroku, a momentami w całkowitej ciemności. Jedynym źródłem światła są wtedy promienie słońca wpadające przez szczeliny w skale… i Twoja własna latarka.
To doświadczenie dla tych, którzy lubią zanurzyć się w świecie ciszy, wody i cienia.
To doświadczenie bardziej jak eksploracja jaskini niż kąpiel. I zdecydowanie nie dla każdego.
Dla kogo: Jeśli nie masz klaustrofobii i kochasz lekki dreszczyk przygody – to będzie Twoje miejsce.
Praktyczne informacje:
- Otwarte: 8:00-17:00
- Wstęp: 400 pesos
- Mniej turystów niż w Gran Cenote

Cenote Taak Bi Ha – ukryty klejnot (mój ulubieniec)
To była moja cenotowa niespodzianka – i absolutny faworyt.
Mniejsza, mniej znana, prawie pusta, gdy tam dotarłam (około 11:00 w środku tygodnia). I absolutnie magiczna.
To otwarta cenote z płytką, spokojną wodą. Otoczona dżunglą, z hamakami rozwieszonymi nad wodą, w ciszy przerywanej jedynie szelestem liści.
To nie jest miejsce na snorkeling czy eksplorację. To miejsce, w którym po prostu… odpoczywasz. Oddychasz. Jesteś.
Szczery werdykt:
Jeśli szukasz spokoju, chcesz uciec od tłumów i znaleźć swój kawałek raju – to jest to. Mniej widowiskowa niż Dos Ojos, ale o wiele bardziej relaksująca niż Gran Cenote.
Praktyczne informacje:
- Otwarte: 9:30-17:00
- Wstęp: 350 pesos
- Idealna na spokojne popołudnie po zwiedzaniu ruin

3. Laguna Kaan Luum – Instagram vs rzeczywistość
„To wygląda zbyt pięknie, żeby było prawdziwe” – pomyślałam, przeglądając Instagram. I miałam rację. Choć nie w taki sposób, jak sądziłam.
Przyjechałam w sobotę, około 11:00. Pierwszy błąd.
Co zobaczyłam:
- Kolejkę do wejścia (30 minut czekania)
- Tłumy ludzi przy pomoście (niemożliwe zdjęcie bez 20 osób)
- Głośną muzykę z głośnika, gdzieś z tłumu
- Wodę pełną kąpiących się turystów
Woda rzeczywiście była piękna – płytka, ciepła, turkusowa. Dzieci bawiły się świetnie, atmosfera była wakacyjna. Ale jeśli marzysz o spokojnym, instagramowym kadrze w samotności… zapomnij.
Co by zrobiła mądrzejsza wersja mnie?
- Przyjechałaby w środku tygodnia
- O 9:00, zaraz po otwarciu
- Została maksymalnie 2 godziny (i to wystarczy)

Praktyczne informacje:
- Godziny otwarcia: 9:00-17:00
- Wstęp: 300 pesos
- Dojazd: ok. 15 minut samochodem z Tulum (warto mieć własny transport)
- Na miejscu: hamaki, huśtawki, pomosty
Dla kogo:
Rodziny z dziećmi (płytka, bezpieczna woda), fani zdjęć z drona, instagramerzy (o ile przyjadą wcześnie), osoby chcące się po prostu wykąpać w ładnym miejscu.
Dla kogo nie:
Jeśli szukasz ciszy, oddechu i poczucia intymności z naturą – wybierz raczej cenote Taak Bi Ha.

4. Wschód słońca – dlaczego wstawałam o 5:30 każdego dnia
Nie jestem rannym ptaszkiem. Naprawdę nie. Ale w Tulum robiłam wyjątek. I nie żałuję ani jednego wczesnego poranka.
Dlaczego to było tego warte?
Bo słońce wschodzi tutaj wprost nad Morzem Karaibskim. Niebo zmienia barwy z głębokiego granatu, przez róż i pomarańcz, aż po złoto i jasny błękit.
Plaża jest zupełnie pusta. Słychać tylko fale. Możesz usiąść boso w piasku z kubkiem kawy i po prostu… patrzeć.
To jest ten moment, kiedy Tulum przestaje być turystyczną destynacją, a staje się miejscem duchowym. Intymnym. Twoim.
Mój rytuał:
- Budzik na 5:30
- Kawa w termosie
- Spacer na plażę o 5:50
- Siąść i czekać
- Wschód słońca ok. 6:15-6:30 (w kwietniu)

Gdzie najlepiej oglądać wschód słońca?
- Twoja hotelowa plaża (jeśli nocujesz w Zona Hotelera)
- Playa Paraiso – publiczna, łatwo dostępna
- Przy ruinach – ale musisz poczekać do otwarcia o 8:00
Praktyczne wskazówki:
- Wschód słońca w Tulum wypada między 5:45 a 7:00 (w zależności od miesiąca)
- Zabierz coś ciepłego – o 6:00 rano może być chłodno
- Nałóż filtr – promienie UV są mocne nawet o tej godzinie
Szczery werdykt:
To była najpiękniejsza część każdego dnia w Tulum. Bezpłatna. Prawdziwa. Duchowa. Absolutnie warta tego, żeby wstać wcześniej niż zwykle.
Planujesz dłuższy objazd? Tulum idealnie wpisuje się w większą podróż po Jukatanie. Sprawdź mój szczegółowy 3-tygodniowy plan podróży po Jukatanie – Tulum to jedna z perełek na tej trasie.

5. Plaże – piękne, ale z gwiazdką
Muszę być z Tobą szczera – plaże w Tulum to temat… skomplikowany.
Z jednej strony są bajkowo piękne. Biały piasek, turkusowa woda, palmy jak z katalogu. Instagram nie kłamie – naprawdę tak wyglądają.
Z drugiej strony – jest kilka „ale”, o których nikt nie mówi w reklamach resortów.
Problem #1: Wodorosty
Od kilku lat Karaiby borykają się z plagą sargazo – brunatnych wodorostów, które ocean wyrzuca na brzeg. W zależności od pory roku, mogą całkowicie przykrywać linię plaży i… no cóż, skutecznie popsuć widok.
Ja miałam szczęście – byłam w kwietniu, wodorostów było niewiele. Ale widziałam zdjęcia z lipca i sierpnia… i to już zupełnie inna bajka (a raczej anty-bajka).
Kiedy jest ich najmniej? Od listopada do kwietnia – ale nie ma żadnej gwarancji.

Problem #2: Publiczne vs prywatne
Technicznie wszystkie plaże w Meksyku są publiczne. Praktycznie? W Tulum wiele z nich zostało „zawłaszczonych” przez hotele w Zona Hotelera.
Stawiają znaki „tylko dla gości”, zatrudniają ochronę, a dostęp z zewnątrz bywa utrudniony lub nieprzyjemny. W efekcie – najpiękniejsze kawałki wybrzeża często są poza zasięgiem, jeśli nie nocujesz w odpowiednim miejscu.
Moja strategia:
Pierwsze cztery noce spędziłam w Our Habitas – dzięki temu miałam dostęp do prywatnej, spokojnej plaży.
Potem przeniosłam się do centrum Tulum i korzystałam z plaż publicznych. I tu też da się znaleźć piękne miejsca – trzeba tylko wiedzieć, kiedy i gdzie.
Najlepsze publiczne plaże
Playa Paraiso – najsłynniejsza (i najbardziej zatłoczona)
To właśnie TA plaża ze wszystkich pocztówek. Biały piasek, lazurowa woda, palmy, drewniane platformy – klasyczne Tulum.
Byłam tam dwa razy:
- O 7:00 rano – raj. Cicho, pusto, magicznie.
- O 12:00 – koszmar. Tłumy, hałas, sprzedawcy co krok.
Praktyczne info:
- Wejście bezpłatne
- Łatwy dostęp
- Beach cluby z opcją wynajmu leżaka
- Sprzedawcy bywają natrętni (przygotuj się na „massage?” co 5 minut)

Playa Pescadores – moja ulubiona publiczna
Mniej znana, bardziej lokalna i spokojniejsza. Przy brzegu cumują łodzie rybackie – to dodaje jej autentycznego charakteru. Mniej „Instagram”, więcej „prawdziwego Meksyku”.
Dla kogo? Dla tych, którzy chcą uniknąć tłumów, ale wciąż być blisko centrum wydarzeń.
Playa Ruinas – z widokiem na historię
Mała plaża tuż pod ruinami Majów. Możesz pływać z widokiem na XIII-wieczne struktury. Magia!
Ale:
- Jest bardzo mała i szybko robi się tłoczno
- Można się na nią dostać tylko z terenu ruin (bilet wstępu: 95 pesos)
Moja rada: Przyjdź rano, obejrzyj ruiny, potem zejdź na plażę na szybkie orzeźwienie. W południe bywa nie do zniesienia.
Praktyczne wskazówki dla wszystkich plaż:
- Przychodź wcześnie rano lub późnym popołudniem – środek dnia to piekło
- Używaj kremu z filtrem mineralnym – dla dobra rafy i swojej skóry
- Gotówka – za leżaki, napoje i beach cluby
- Ręcznik własny – nie wszędzie wypożyczysz
- Dużo wody – słońce w Tulum jest bezlitosne
Szczery werdykt:
Plaże w Tulum są piękne. Naprawdę. Ale potrafią też rozczarować – przez tłumy, komercję i trudny dostęp.
Jeśli masz budżet, warto zatrzymać się przy plaży choć na 2-3 noce. Jeśli nie – poluj na publiczne plaże o świcie. To wtedy Tulum odsłania swoją magię.
6. Rezerwat Biosfery Sian Ka’an – dla prawdziwych miłośników natury
Sian Ka’an to jedno z tych miejsc, o których większość turystów nie słyszała. I właśnie to czyni je tak wyjątkowym.
Rezerwat położony jest około 1,5 godziny jazdy na południe od Tulum. To ogromny obszar chronionej przyrody – pełen dżungli, lasów namorzynowych, lagun i raf koralowych.
Nie dotarłam tam (zabrakło mi czasu), ale każdy, kto był, mówi, że to jedno z najpiękniejszych i najbardziej dzikich miejsc na Jukatanie. Dla wielu – absolutny highlight pobytu w Tulum.
Co możesz zobaczyć?
- Delfiny (jeśli dopisze Ci szczęście)
- Flamingi
- Krokodyle
- Manaty (czyli krowy morskie)
- I przede wszystkim: dziką, nietkniętą naturę
Co musisz wiedzieć:
- Potrzebujesz samochodu terenowego lub zorganizowanej wycieczki
- Najpopularniejsze wejście: od strony Punta Allen
- Wstęp: 104 pesos
- Wynajem łodzi (dla 6 osób): ok. 3500 pesos
- To całodniowa wyprawa – najlepiej wyjechać wcześnie rano
Dla kogo:
Dla osób zakochanych w naturze, które chcą zobaczyć dziką stronę Jukatanu, mają dzień czasu i chęć na prawdziwą przygodę.
Dla kogo nie:
Jeśli marzysz o drinku z palemką i leżaku na plaży – to nie ten klimat. Tu nie ma luksusów. Jest dziko, surowo, naturalnie.
Moja rada:
Jeśli masz tylko 2-3 dni w Tulum – możesz odpuścić. Ale jeśli zostajesz tydzień lub dłużej – zdecydowanie warto.

7. Sztuka w Tulum – między naturą a designem
Tulum to nie tylko plaże i smoothie bowls. To także miejsce, gdzie spotykają się artyści, architekci i duchowi nomadzi. Design przenika tu naturę, a natura – design.
SFER IK – Muzeum, które wygląda jak statek kosmiczny
Do środka nie weszłam (400 pesos za małe muzeum to dla mnie sporo), ale sam budynek widziałam z zewnątrz – i robi wrażenie.
Organiczna architektura wygląda jakby wyrosła z dżungli. Drewno splecione w niemożliwe kształty, kręte kładki, tekstury jak z innego świata. Totalnie Instagramowe.
Praktyczne info:
- Otwarte: 10:00-19:00
- Wstęp: 400 pesos (~80 PLN)
- W środku: sztuka współczesna, warsztaty, instalacje
- Lokalizacja: w luksusowej dzielnicy Azulik
Czy warto?
Jeśli kochasz sztukę współczesną, architekturę i immersyjne doświadczenia – tak.
Jeśli nie – znajdziesz w Tulum lepsze sposoby na wydanie 400 pesos.

„Ven a la Luz” – drewniana bogini natury
To jedno z tych miejsc, gdzie idziesz „bo Instagram” – i faktycznie, trudno się nie zachwycić.
To ogromna drewniana rzeźba kobiety z rozchyloną klatką piersiową, z której „wyrasta” roślinność. Projekt Daniela Poppera. Symbolizuje jedność człowieka z naturą.
Rzeźba stoi przed hotelem Ahau Tulum i jest jednym z najbardziej fotografowanych punktów w mieście.
Praktyczne info:
- Wstęp: bezpłatny (choć hotel próbuje zniechęcać – ignoruj)
- Najlepiej przyjść wcześnie rano (7:00-8:00), zanim pojawią się tłumy
- Parking dostępny przy hotelu
Moja rada:
Warto zatrzymać się na 15 minut i zrobić zdjęcie. Nie warto specjalnie jechać, jeśli jesteś daleko.

8. Tulum Pueblo – gdzie zaczyna się prawdziwy Meksyk
Tulum Pueblo to centrum miasta – miejsce, gdzie toczy się codzienne życie, a nie tylko turystyczne bajki.
To tutaj mieszkają ludzie. Tu robi się zakupy, je tacos na plastikowym krzesełku i żyje… normalnie.
Spędziłam tu cztery noce w Hotelu Tiki Tiki i absolutnie pokochałam tę część Tulum.
Czego tutaj nie znajdziesz:
- Designerskich hoteli za 1000 złotych za noc
- Restauracji serwujących acai bowl za 200 pesos
- Instagramowej estetyki na każdym kroku
Co znajdziesz zamiast tego:
- Prawdziwe taco za 25 pesos (zobacz punkt 9!)
- Lokalne targi i życie uliczne
- Meksykanów żyjących swoim rytmem
- Autentyczną atmosferę, bez turystycznego lukru

Co mi się podobało:
- Kolorowe budynki
- Głośna muzyka z barów wieczorami
- Zapachy jedzenia na każdym rogu
- Poczucie że jestem w PRAWDZIWYM Meksyku
Praktyczne wskazówki:
- Noclegi w Pueblo są 2-3 razy tańsze niż w strefie hotelowej przy plaży
- Do plaży dojedziesz w 10-15 minut autem lub rowerem
- Jest więcej lokalnego życia, mniej turystów
- Lepszy WiFi, klimatyzacja i infrastruktura
Szczery werdykt:
Jeśli masz ograniczony budżet albo planujesz zostać w Tulum dłużej niż kilka dni – wybierz Pueblo. Zaoszczędzone pieniądze przeznacz na doświadczenia, nie na nocleg.
Gdzie konkretnie jeść? Zajrzyj do punktu 9 – dzielę się tam moimi ulubionymi miejscami, w których jadłam jedne z najlepszych tacos w życiu.
Jak chcesz odkrywać Jukatan?
🗺️ Kompletna trasa → Plan podróży po Jukatanie – Tulum to tylko jeden punkt
🍽️ Smaki Jukatanu → Top 10 dań na Jukatanie – cochinita pibil to dopiero początek
🏝️ Rajska wyspa → Przewodnik po Isla Holbox – mała wyspa bez samochodów i tłumów
🏨 Gdzie nocować → Moje doświadczenie z 2 hoteli w Tulum – szczere recenzje bez ściemy
Co najbardziej przyciąga Cię w Tulum?
9. Lokalne jedzenie – gdzie naprawdę smakuje Tulum
Zapomnij o wszystkich designerskich restauracjach z acai bowl za 200 pesos. Prawdziwe Tulum smakuje zupełnie inaczej – i o niebo lepiej.
Przez osiem dni jadłam wszędzie – od luksusowych restauracji w Our Habitas po uliczne tacos za 25 pesos. I wiesz co? Te tanie często wygrywały z tymi „fine dining”.
Taqueria Honorio – najlepsza cochinita pibil mojego życia
To było moje największe odkrycie kulinarne. Niepozorna knajpka w centrum miasta, gdzie o 11:00 ustawia się już kolejka.
Cochinita pibil to marynowana wieprzowina, powoli pieczona w liściach bananowca.
Mięso tak kruche, że rozpada się samo. Podawana w ciepłej, kukurydzianej tortilli, z cebulą marynowaną w soku z pomarańczy i habanero.
Zjadłam tam trzy razy. Byłabym częściej, ale – oczywiście – zamknięte we wtorki, dokładnie wtedy, gdy znowu chciałam wrócić.
Praktyczne info:
- Otwarte: 6:30-15:00 (zamknięte we wtorki)
- Cena: ok. 40 pesos za taco
- Przyjdź przed 13:00 – po tej godzinie kończą się najlepsze kawałki
- Gotówka only
Moja rada:
Zamów taco z cochinitą pibil + lemoniadę. Nic więcej nie potrzebujesz. To jest perfekcja.

Antojitos La Chiapaneca – gdzie jadają lokalni
To miejsce odkryłam przypadkiem. Jechałam rowerem, zobaczyłam tłum lokalnych i pomyślałam: „To musi być dobre”. I miałam rację.
Mała, skromna knajpka, gdzie serwują wszystko: tacos, quesadillas, tortas, sopes. Nic wymyślnego, ale wszystko świeże i naprawdę smaczne.
Co zamówiłam:
- Tacos al pastor (wieprzowina z ananasem) – moje ulubione
- Tacos de pollo (kurczak)
- Agua de horchata (słodki ryżowy napój z cynamonem)
Praktyczne info:
- Otwarte: 10:00-23:00 (zamknięte w poniedziałki)
- Cena: 25-40 pesos za taco
- Najbardziej popularne wieczorami (17:00-20:00)
Co mnie zaskoczyło:
Zero turystów. Tylko lokalni. A to zawsze dobry znak.

Burrito Amor – kultowe miejsce (i słusznie)
O Burrito Amor słyszałam od wszystkich: „Musisz tam pójść”, „Najlepsze burrito w Tulum”, „Nie przegap”. Podchodziłam sceptycznie… Ale muszę przyznać – było warto.
Co zamówiłam:
Burrito z kurczakiem, czarną fasolą, ryżem i guacamole. Ogromne. Ledwo dałam radę z połową.
Praktyczne info:
- Otwarte: 8:00-22:00 (codziennie)
- Cena: 140-180 pesos za burrito
- Popularne o każdej porze
- Możliwość zamówienia na wynos
Szczery werdykt:
Bardzo dobre, ale droższe niż lokalne knajpki. Warto raz spróbować, ale niekoniecznie wracać codziennie.

Raw Love – na dni, kiedy masz smaka na coś „zdrowego”
Po trzech dniach tacos miałam ochotę na coś lżejszego. Raw Love okazało się idealnym resetem.
Zamówiłam acai bowl: mrożone jagody acai, banany, granola, owoce, masło orzechowe. Instagramowe i pyszne.
W menu są też smoothie, tosty z awokado, wegańskie burgery i opcje bezglutenowe.
Praktyczne info:
- Otwarte: 8:00-20:00 (codziennie)
- Cena: 150-200 pesos za bowl
- Działa WiFi (dobre miejsce do pracy z laptopem)
Szczery werdykt:
Smacznie, ale to już turystyczne ceny. Jeśli tęsknisz za acai – idź. Jeśli chcesz tanio i lokalnie – wróć do Honorio.

Moja strategia:
- Śniadania: Hotel Tiki Tiki (wliczone w cenę) lub Raw Love (gdy miałam ochotę na coś „luksusowego”).
- Lunche: Lokalne taquerie – głównie Honorio i Chiapaneca (koszt: 40-80 pesos).
- Kolacje: Czasem fine dining w Our Habitas (~600 pesos), czasem Burrito Amor (~150 pesos), czasem znowu… tacos (25 pesos).
Średni koszt jedzenia dziennie:
- Gdy jadłam lokalnie: ~150 PLN
- Gdy wpadałam w restauracje: ~400 PLN
Nie bój się ulicznych knajpek. Najlepsze jedzenie w Tulum znajdziesz tam, gdzie jedzą lokalni – nie ci ustawiający telefon na statywie, zanim spróbują kęsa.
Chcesz wiedzieć, co jeszcze warto zjeść w Tulum? Sprawdź mój przewodnik po 10 daniach, które musisz spróbować na Jukatanie – cochinita pibil to dopiero początek!
10. Nocleg w namiocie w dżungli – glamping, którego nie zapomnisz
Kiedy ludzie słyszą „namioty w Tulum”, myślą zazwyczaj o tanich, prostych miejscach dla backpackerów. Our Habitas to zupełnie inna historia.
To glamping w najbardziej luksusowej wersji – gdzie „namiot” ma klimatyzację, łóżko typu king size, pełną łazienkę i prysznic pod gołym niebem.
Spędziłam tam cztery noce. I był to jeden z najpiękniejszych pobytów w moim życiu.
Dlaczego było tak wyjątkowo?
Trzy momenty, które zostały ze mną na długo:
- Prysznic pod gwiazdami o północy – część łazienki była na zewnątrz. Brałam prysznic, patrząc w niebo pełne gwiazd i słuchając szumu oceanu. Brzmi jak scena z filmu? Tak właśnie się czułam.
- Kakaowe smoothie każdego poranka -schodziłam boso po piasku do plażowej restauracji i codziennie zamawiałam to samo smoothie. Czasem dwa. Ta mała rutyna miała w sobie coś magicznego.
- Bransoletka “tribe” – przy check-in dostałam rzemykową bransoletkę z napisem „Welcome to the tribe”. I przez kolejne cztery dni naprawdę czułam się częścią czegoś więcej niż tylko hotelowej rzeczywistości.

Szczere fakty:
- Cena: ok. 1200 PLN za noc (~280 USD)
- Dla kogo: dla par, podróżujących solo i wszystkich, którzy chcą poczuć „magię Tulum”.
- Nie dla: osób z ograniczonym budżetem, potrzebujących stabilnego WiFi oraz rodzin podróżujących z dziećmi (hotel tylko dla gości 18+).
- Czy warto? To zależy. Gdybym miała tydzień – spędziłabym 2 noce tutaj, a resztę w centrum. Ale gdybym miała tylko 3 dni i chciała naprawdę poczuć Tulum – wybrałabym wszystkie 3 właśnie tu.
To nie jest po prostu nocleg. To doświadczenie. Duchowy reset. Moment, w którym rozumiesz, dlaczego tyle osób zakochuje się w Tulum.
Pełną, szczegółową recenzję Our Habitas (razem z porównaniem do hotelu w centrum, wszystkimi cenami restauracji, WiFi, i odpowiedzią na pytanie „czy naprawdę warto?”) znajdziesz w moim przewodniku po hotelach w Tulum – tam dzielę się WSZYSTKIMI szczegółami z tych dwóch bardzo różnych miejsc.

Praktyczne wskazówki – wszystko, co musisz wiedzieć
Kiedy jechać do Tulum?
Najlepszy czas: listopad – kwiecień
- Sucho, słonecznie, przyjemnie
- Mniej wodorostów na plażach
- Więcej turystów (i wyższe ceny)
Dobry czas: maj, październik
- Miesiące przejściowe
- Sporadyczne deszcze
- Mniej tłumów
Unikaj: czerwiec -wrzesień
- Gorąco, wilgotno, deszczowo
- Dużo wodorostów
- Sezon huraganowy (szczególnie wrzesień)
Ja byłam w kwietniu – idealny balans. Ciepło, ale nie piekielnie, sucho, czyste plaże, a wszystko jeszcze przed letnim szczytem sezonu.

Jak się dostać do Tulum?
Z Polski do Cancún:
Opcja 1: Bezpośrednie czartery
- Z Warszawy, Poznania, Katowic
- ~13 godzin lotu
- ~6500 PLN w dwie strony
- Dostępne tylko w sezonie
Opcja 2: Z przesiadką (moja opcja)
- Przez Frankfurt, Amsterdam, Paryż, Madryt
- 15-20 godzin podróży
- Od ~3000 PLN w dwie strony
- Cały rok
Z Cancún do Tulum:
Autobus ADO:
- Najbardziej budżetowa opcja
- ~1.5-2 godziny
- ~400 pesos (~80 PLN)
- Komfortowy, klimatyzowany, punktualny
Wynajem samochodu:
- Od ~250 pesos/dzień (~50 PLN)
- Swoboda poruszania się
- Idealny na wycieczki – ja wynajęłam i nie żałuję
Prywatny transfer:
- ~1500-2000 pesos (~300-400 PLN)
- Wygodnie jeśli jesteś zmęczona po locie

Jak się poruszać po Tulum?
Rower – mój ulubiony sposób
- Ekologicznie, tanio, zdrowo
- 5-10 USD za dzień
- Idealny w centrum i na krótkie dystanse
- Nie polecam na Zona Hotelera – piach!
Colectivo (lokalne busy)
- Supertanie (~20-40 pesos)
- Jeżdżą między centrum a plażą
- Lokalne doświadczenie
Taksówka/Meleks
- Wygodne, ale drogie
- Z centrum na plażę: ~250-300 pesos
- Zawsze ustalaj cenę przed jazdą!
Skuter
- ~20-30 USD za dzień
- Szybciej niż rower
- Ostrożnie na piaszczystych drogach
Samochód
- Najlepszy wybór, jeśli chcesz zwiedzać cenotes i ruiny
- Parking często bezpłatny
- Benzyna droga (~25 pesos/litr)
Moja strategia: Rower w centrum, samochód na wycieczki do cenotes i ruin.

Gdzie spać w Tulum?
To temat na osobny artykuł (i mam taki!), ale krótko:
Zona Hotelera (plaża):
- Drogo (od 300 PLN/noc wzwyż)
- Bezpośrednio przy plaży
- Stylowe, boho hotele
- Często brak klimatyzacji i słabe WiFi
- Nocowałam w Our Habitas (1200 PLN/noc) – pięknie, ale bardzo drogo
Tulum Pueblo (centrum):
- Taniej (od 150 PLN/noc)
- Dobry WiFi, klimatyzacja
- Blisko knajpek i sklepów
- 10-15 min do plaży
- Nocowałam w Hotel Tiki Tiki (400 PLN/noc) – świetny stosunek jakości do ceny
Moja rada: Jeśli masz budżet i chcesz doświadczenia – 2-3 noce na plaży. Potem przenieś się do centrum i oszczędzaj.
Chcesz szczegółowe recenzje? Sprawdź mój przewodnik po hotelach w Tulum – dzielę się szczerymi doświadczeniami z obu miejsc.

Budżet – ile naprawdę kosztuje Tulum?
Zona Hotelera:
- Nocleg: 300-1200 PLN
- Posiłek w restauracji: 100-400 PLN/osoba
- Drink: 50-150 PLN
- Wycieczka na plażę: 0 PLN (już tam jesteś!)
Tulum Pueblo:
- Nocleg: 150-400 PLN
- Posiłek w restauracji: 40-100 PLN/osoba
- Street food: 10-30 PLN
- Drink w barze: 20-50 PLN
- Transport na plażę: 30-60 PLN (w dwie strony)
Atrakcje:
- Ruiny Tulum: 20 PLN
- Cenote: 70-100 PLN
- Wynajem samochodu: 50 PLN/dzień
- Benzyna: ~100 PLN/dzień jeżdżenia
Mój realny budżet (8 dni):
- Noclegi: 2600 PLN (4 noce luksus + 4 centrum)
- Jedzenie: ~1200 PLN
- Transport: ~800 PLN (wynajem auta + benzyna)
- Atrakcje: ~600 PLN
- Razem: ~5200 PLN (~1300 USD)
Czy można taniej?
Tak – nocuj tylko w centrum, jedz street food, pomiń drogi alkohol. Można zejść do ~2500 PLN/osoba za tydzień.
Czy może być drożej?
O tak. Nocleg tylko w luksusowych miejscach, restauracje każdego dnia, drinki na plaży – można wydać 10,000 PLN za tydzień bez problemu.

Bezpieczeństwo
Tulum jest generalnie bezpieczne, ale:
Uważaj na:
- Kieszonkowców w tłumach
- Nocne spacery w odludnych miejscach
- Zostawianie rzeczy bez nadzoru na plaży
Moja zasada: Zachowaj zdrowy rozsądek. Przez 8 dni nie miałam żadnej sytuacji zagrożenia. Ale zdrowy rozsądek zawsze w cenie.
Woda z kranu: Nie pij! Kup butelkowaną.
Słońce: Nie lekceważ. Krem z filtrem, kapelusz, woda. Słońce tutaj naprawdę przypala.

Kalkulator Kosztów Podróży
Pobierz teraz mój darmowy Kalkulator Kosztów Podróży i zaplanuj swoje wakacje bez stresu zwiazanego z nadmiernymi wydatkami!
Co zobaczyć w Tulum – moja szczera konkluzja
Po ośmiu dniach w Tulum wiem jedno – to miejsce jest równie piękne jak mówią, ale też równie skomplikowane.
Są momenty kiedy stoisz przy ruinach Majów o wschodzie słońca i myślisz: „To jest raj na ziemi”.
I są momenty kiedy płacisz 200 pesos za guacamole i myślisz: „To jest turystyczny absurd”.
Ale prawda o Tulum leży gdzieś pośrodku. To miejsce, gdzie magia starożytnej cywilizacji spotyka współczesny turystykę. Gdzie autentyczny Meksyk miesza się z Instagramową estetyką.
Czy warto jechać? Tak, absolutnie. Ale z realistycznymi oczekiwaniami.
Jak długo zostać? 4-7 dni to ideał. Krócej – nie zdążysz poczuć klimatu. Dłużej – może się zrobić powtarzalnie.
Moja rada na zakończenie: Wszędzie stawiaj się wcześniej. Nocuj w centrum, jeśli masz ograniczony budżet. Wynajmij auto. Zjedz cochinitę pibil. Wstań na wschód słońca. I daj sobie przestrzeń, by po prostu… być.
Bo najpiękniejsze momenty w Tulum nie są na żadnych listach „top 10”. To te chwile, gdy siedzisz w cenote i czujesz ciszę.
Gdy jesz taco na ulicy i rozmawiasz z lokalnym sprzedawcą. Gdy patrzysz na niebo o świcie i czujesz wdzięczność, że tu jesteś.
To jest prawdziwe Tulum. I ono czeka właśnie na Ciebie.
Gotowa odkryć więcej Jukatanu?
- 3-Tygodniowy plan podróży po Jukatanie – Tulum, Holbox, Valladolid, Merida i więcej
- Moje doświadczenie z 2 hoteli w Tulum – szczere recenzje Our Habitas i Hotel Tiki Tiki
- Przewodnik po Isla Holbox – mała wyspa bez samochodów i najpiękniejsze zachody słońca
- 10 dań Jukatanu – czego NIE możesz przegapić
Zostaw komentarz – chętnie pogadam o Tulum!
A jeśli ten szczery przewodnik Ci pomógł, podeślij go komuś, kto planuje tam jechać. Niech jedzie z otwartymi oczami i sercem.
