Planujesz podróż do Indii i zastanawiasz się nad Mumbajem? To świetnie! Przygotowałam dla Ciebie przewodnik po Mumbaju, by podzielić się wszystkim, co wiem o tym niesamowitym, choć czasem naprawdę wyczerpującym mieście.
Mumbaj to miejsce, które kompletnie nie zostawia obojętną – albo się go kocha, albo… no cóż, czasem chce się stamtąd uciec najszybszym samolotem. Ale wiesz co? Właśnie to sprawia, że jest tak fascynujące!
To miasto ogromnych kontrastów, gdzie w jednej chwili możesz podziwiać luksusowe wieżowce z basenem na dachu, a za chwilę znaleźć się w labiryncie wąskich uliczek jednego z największych slumsów w Azji.
To także serce Bollywood – może spotkasz jakąś gwiazdę! – oraz największe centrum biznesowe całych Indii. Mumbaj to miasto, które nigdy nie śpi, pulsuje życiem 24/7 i potrafi być równie ekscytujące, co przytłaczające.
Nie będę Ci wciskać kitu – to nie jest łatwe miasto dla początkujących podróżniczek. Ale jeśli jesteś gotowa na prawdziwą przygodę i chcesz zobaczyć Indie w całej ich złożoności, to Mumbaj da Ci tego więcej niż wystarczająco.
Usiądź wygodnie z kubkiem herbaty (najlepiej czajem), a opowiem Ci wszystko, co powinnaś wiedzieć!

Mumbaj: Miasto, które nie ma litości dla słabych
Mumbaj, dawniej znany jako Bombaj (i szczerze, ta nazwa jakoś lepiej mi leży), to absolutny gigant. Razem z całą aglomeracją mieszka tu ponad 20 milionów ludzi!
Żeby było jasne – to jakby całą Polskę przepchnąć do jednego miasta. Wyobraź sobie tłumy podczas świąt w Warszawie i pomnóż to przez… właściwie ciężko to sobie wyobrazić, dopóki nie zobaczysz na własne oczy.
To największy port morski w Indiach i prawdziwe centrum gospodarcze kraju. Tutaj kręcą się największe pieniądze, tu powstają filmy Bollywood, tu biją serca indyjskich korporacji.
Ale to też miasto, gdzie obok najdroższego domu na świecie (tak, tu mieszka najbogatszy człowiek Indii!) rozciągają się slumsy, w których żyje ponad połowa mieszkańców.
Architektonicznie to mieszanka wszystkiego – kolonialne pałace sąsiadują z nowoczesnymi wieżowcami, a wszystko to przeplatane chaotyczną zabudową.
Ma też kilka prawdziwych perełek wpisanych na listę UNESCO, jak jaskinie na wyspie Elefanta czy przepiękny dworzec kolejowy.
Mnie do odwiedzenia Mumbaju zainspirowała książka „Shantaram” Gregorego Davida Robertsa. Jeśli jeszcze jej nie czytałaś, to natychmiast biegasz do księgarni!
Choć pamiętaj – to literatura, a prawdziwy Mumbaj jest znacznie bardziej skomplikowany niż ten z książki. Ale klimat oddaje idealnie.

Jak się tam dostać bez szaleństwa?
Lot z Polski: Masz szczęście, bo z Warszawy lecą bezpośrednie loty do Mumbaju! To około 8 godzin w powietrzu, co jak na taką odległość jest naprawdę w porządku.
Ceny zaczynają się od około 2400 zł w obie strony, ale pamiętaj, że w sezonie (czyli w naszą zimę, gdy w Indiach jest najlepiej) może być drożej.
Z innych miast w Indiach: Ja akurat leciałam z Kochinu w Kerali, gdzie spędziłam kilka dni na plaży. Lot trwa tylko 2 godziny, ale uwaga na korki w Mumbaju!
Przejazd taksówką z lotniska do centrum zajął mi prawie 2 godziny – i to nie był nawet szczyt komunikacyjny. Serio, przygotuj się mentalnie na to, że po długim locie będziesz jeszcze długo siedziała w taksówce.
Można też podróżować autobusem lub pociągiem z innych części Indii, ale szczerze mówiąc, po moich przygodach z indyjskimi kolejami, samolot to błogosławieństwo.
Chyba że masz masę czasu i chcesz przeżyć prawdziwą indyjską przygodę – wtedy śmiało!
Bezpośrednie loty do Mumbaju są też z Delhi, Ćennaju, Bengaluru czy Goa, więc jeśli planujesz większą trasę po Indiach, masz sporo opcji.

Kiedy jechać, żeby nie zwariować?
Złota reguła: listopad do marca. Ja byłam w listopadzie i było idealnie – słońce świeci, temperatury przyjemne (około 25-30 stopni), praktycznie nie pada. Można normalnie funkcjonować i zwiedzać bez ryzyka udaru cieplnego.
Czego unikać jak ognia: monsun, czyli okres od czerwca do września. Wiesz, jak u nas pada intensywny deszcz przez 10 minut i już narzekamy? W Mumbaju podczas monsunu pada praktycznie non-stop przez miesiące.
Wilgotność sięga kosmicznych poziomów, wszędzie jest mokro, lepko i generalnie nie da się żyć. Plus miasto potrafi być zalane po kostki, bo infrastruktura nie nadąża za ilością wody. Serio, nie rób tego sobie.
Kwiecień i maj to też nie jest najlepszy pomysł – wtedy temperatury mogą sięgać 40 stopni, a wilgotność robi swoje. Mumbaj leży nad oceanem, więc ta wilgoć nie jest sucha jak afrykańska upał, tylko taka lepka sauna, z której nie ma ucieczki.

Gdzie spać w Mumbaju?
Podczas mojego pobytu zatrzymałam się w Residency Hotel Fort i mogę Ci go polecić z pełnym przekonaniem!
Po pierwsze, lokalizacja jest absolutnie fantastyczna – w samym sercu historycznego centrum, dosłownie 100 metrów od słynnego dworca Króla Śiwadźiego (dawniej Wiktorii) i w zasięgu spaceru od Bramy Indii.
Co mnie totalnie zaskoczyło, to fakt, że już przy zameldowaniu dostałam bezpłatny upgrade do pokoju deluxe!
Nowy, pięknie urządzony pokój z ogromnym łóżkiem z baldachimem (poczułam się jak księżniczka!), marmurowa łazienka, klimatyzacja, która działała jak należy – za 6000 rupii za noc to była prawdziwa okazja.
Jedynym minusem było to, że mój pokój znajdował się w budynku obok głównego hotelu, więc żeby zejść na śniadanie, musiałam przejść przez dziedziniec. Ale szczerze? To były dosłownie dwa kroki, więc naprawdę drobny problem.

Ale to, co naprawdę wyróżniało ten hotel, to obsługa! Kochana, to był poziom pięciu gwiazdek za ułamek ceny.
Wszyscy pracownicy byli niesamowicie pomocni i życzliwi, o każdej porze dnia serwowali świeżo zaparzoną herbatę lub kawę, pytali, czy wszystko w porządku, i naprawdę dbali o komfort gości. Czułam się tam jak u rodziny.
Śniadanie w formie bufetu było bardzo urozmaicone – każdy znajdował coś dla siebie, czy to był Hindus preferujący lokalną kuchnię, czy Europejczyk szukający czegoś znajomego.
Dodatkowo codziennie działało stoisko live cooking, gdzie kucharze na życzenie przygotowywali świeże naleśniki i jajka na różne sposoby. Idealny start dnia!
Jeśli planujesz pobyt w Mumbaju, to tylko Residency Hotel Fort – naprawdę, nie pożałujesz!
Co zobaczyć, żeby nie żałować?
Khala Goda
Dworzec Króla Śiwadźiego: Architektoniczny majstersztyk
To było jedno z pierwszych miejsc, które odwiedziłam w Mumbaju, i od razu wiedziałam, że jestem w miejscu wyjątkowym.
Ten neogotycki kolos z końca XIX wieku, dawniej znany jako Dworzec Wiktorii, to prawdziwa perełka architektury kolonialnej.
Choć wnętrze dworca nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia (to w końcu działający dworzec, więc panuje tam typowy chaos), fasada z gargulcami o psich twarzach jest absolutnie imponująca.
To mieszanka stylów architektonicznych z wyraźną przewagą neogotyckiego, i naprawdę robi wrażenie.
W 2004 roku budynek został słusznie wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To stąd podobno wyruszył pierwszy indyjski pociąg kilkadziesiąt lat przed budową obecnego dworca. Historia na każdym kroku!

Galeria Sztuki im. Dżahangira: Kultura w sercu miasta
Mumbaj to nie tylko business i chaos uliczny – to też ważny ośrodek kultury.
Jednym z miejsc, które udało mi się odwiedzić, była Galeria Sztuki im. Dżahangira, gdzie za darmo można podziwiać fascynujące dzieła indyjskiej sztuki współczesnej.
Ale wiesz, co było najlepsze? Widoki z dachu galerii! Niestety, kawiarnia na dachu była nieczynna podczas mojej wizyty, ale i tak spędziłam tam sporo czasu, podziwiając panoramę miasta.
Galeria jest otwarta od 11:00 do 19:00, więc łatwo wcisnąć ją między inne zwiedzanie.

Churchgate
Marina Drive: „Naszyjnik Królowej”
To chyba najsłynniejszy deptak w całych Indiach! Ponad 3-kilometrowa nadmorska promenada ciągnie się wzdłuż głównej ulicy o tej samej nazwie.
Nazywają ją „Naszyjnikiem Królowej”, bo oglądana z góry nocą, dzięki ulicznym lampom i łukowatemu kształtowi, przypomina sznur pereł.
Ta promenada nigdy nie śpi! Serio, wieczorem jest jeszcze bardziej zatłoczona niż w dzień. Mimo tłumów warto się nią przejść, szczególnie podczas zachodu słońca – wtedy prezentuje się absolutnie najpiękniej.
To miejsce, gdzie spotykają się wszystkie warstwy społeczne – od biznesmenów w garniturach po rodziny z dziećmi.

Plaża Chowpatty: Street food i zachody słońca
Na północnym krańcu Marina Drive znajdziesz plażę Chowpatty, która podobno najpiękniej prezentuje się o zachodzie słońca.
Niestety, podczas mojej wizyty niebo było zachmurzone, więc nie mogłam się o tym przekonać na własne oczy.
Ale jedna rzecz jest pewna – nie myśl o kąpieli! Woda w zatoce jest toksyczna, więc trzymaj się z daleka. Za to koniecznie spróbuj bhelpuri z lokalnych straganów.
To prawdopodobnie najpopularniejsza słona przekąska w całym mieście – dmuchany ryż, pomidory, cebula, gotowane ziemniaki i różne sosy. Brzmi dziwnie, smakuje genialnie!

Colaba
Brama Indii: Symbol kolonialnej przeszłości
Brama Indii to absolutnie jedna z głównych wizytówek nie tylko Mumbaju, ale całych Indii. Ten 30-metrowy bazaltowy łuk znajduje się w dzielnicy Colaba, jednej z najbardziej turystycznych części miasta.
Została wzniesiona w pierwszej połowie XX wieku dla upamiętnienia wizyty króla Jerzego V i jego żony. To prawdziwy symbol kolonialnej przeszłości – z jednej strony imponujący, z drugiej przypominający o trudnych czasach w historii Indii.
Obecnie to ulubione miejsce spotkań mieszkańców, sprzedawców, fotografów i turystów z całego świata. Można tu też skosztować różnych lokalnych specjałów.
Niestety, podczas mojej wizyty Brama była zamknięta (typowe!), ale najpiękniejszy widok na nią i tak masz ze statku płynącego na wyspę Elefanta.

Pałac Taj Mahal: Luksus obok tragedii
Tuż obok Bramy Indii stoi jeden z najsłynniejszych hoteli na świecie – Pałac Taj Mahal.
Ten pięciogwiazdkowy gigant to jeden z najczęściej fotografowanych obiektów w całych Indiach, i rzeczywiście od strony morza prezentuje się imponująco.
Hotel ma długą i fascynującą historię – gościł wielu znamienitych gości, podczas wojny o niepodległość dawał schronienie potrzebującym.
Niestety, po tragicznych atakach terrorystycznych w 2008 roku, gdy płonący hotel pokazywały wszystkie media świata, stał się też symbolem terroryzmu.
Gdybym miała nieograniczony budżet, spędziłabym tu przynajmniej jedną noc. Ale ceny… auć! Może kiedyś, gdy wygram na loterii.

Wyspa Elefanta: Starożytne cuda w skale
Jeśli po kilku dniach w chaotycznym centrum Mumbaju poczujesz, że potrzebujesz chwili wytchnienia, koniecznie wybierz się na wycieczkę na wyspę Elefanta. To doskonały sposób na spędzenie pół dnia z dala od miejskiego szaleństwa.
Z nabrzeża za Bramą Indii codziennie kursują promy (od 9:00 do 17:00), bilet kosztuje około 200 rupii i możesz go kupić w budkach na miejscu tuż przed odpłynięciem.
Rejs trwa około godziny, więc koniecznie znajdź miejsce w cieniu – słońce potrafi być bezlitosne!
Po dotarciu na wyspę czeka Cię spacer betonowym molem i wspinaczka po schodach, które są dosłownie oblegane przez handlarzy.
Przygotuj się na ciągłe „Madam, very cheap, very good!” – to może być męczące, ale spróbuj zachować humor.

Mimo tych niedogodności, spacer po starożytnych jaskiniach wykutych w skale jest naprawdę niezwykły. Za wejście na teren jaskiń musisz zapłacić dodatkowo 600 rupii, ale uwierz mi – warto każdej rupii!
Podczas zwiedzania zobaczysz siedem starożytnych jaskiń i mnóstwo posągów wyrzeźbionych w skale.
Największe wrażenie robi sześciometrowy posąg boga Śiwy o trzech twarzach w tak zwanej Wielkiej Świątyni. To naprawdę zapiera dech w piersiach!
Na spokojne zwiedzanie całego kompleksu zarezerwuj około dwóch godzin. Cała wyprawa na Elefantę to doskonały pomysł, jeśli zostaniesz w Mumbaju na dłużej – zajmuje około pół dnia i daje błogosławiony odpoczynek od miejskiego chaosu.

Slumsy Dharavi: Doświadczenie, które zmienia wszystko
To było dla mnie najtrudniejsze, ale zarazem najbardziej poruszające doświadczenie podczas całego pobytu w Mumbaju.
Dharavi to jeden z największych slumsów na świecie – na powierzchni zaledwie 3 kilometrów kwadratowych mieszka około miliona ludzi. To jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na planecie!
Długo się zastanawiałam, czy odwiedzenie slumsów to dobry pomysł. Czy nie będzie to zwykłe „ludzkie zoo”?
Czy mam prawo przychodzić i gapić się na cudzą biedę? Te dylematy towarzyszyły mi aż do momentu, gdy natrafiłam na stronę Reality Tours & Travel.
Ta organizacja przekazuje 80% swoich zysków na cele charytatywne wspierające edukację dzieci ze slumsów, co mnie przekonało. Zdecydowałam się na poranną, czterogodzinną wycieczkę za 1300 rupii.

To, co zobaczyłam, kompletnie zmieniło moją perspektywę. Ludzie w Dharavi to nie ofiary czekające na pomoc – to przedsiębiorcy, ciężko pracujący ludzie, którzy stworzyli niemal samowystarczalną społeczność!
Na terenie slumsów działa blisko 15 tysięcy małych manufaktur, a roczne obroty szacuje się na prawie 600 milionów dolarów!
W porównaniu z innymi slumsami, Dharavi ma stosunkowo niski poziom analfabetyzmu, a 15% dzieci zdobywa wykształcenie wyższe.
Podczas wycieczki odwiedziłam wiele małych przedsiębiorstw – garncarzy, producentów mydła, tekstyliów, garbarzy skór.
Najbardziej fascynujące było to, jak mieszkańcy segregują śmieci z całego Mumbaju i przetwarzają je, dając każdemu odpadkowi drugie życie.

Mieszkańcy Dharavi są niemal samowystarczalni. Oprócz fabryk działają tu sklepy, wielowyznaniowe świątynie, szpitale i szkoły. Miałam okazję odwiedzić jedną z tych szkół i przekazać dzieciom przybory szkolne – to był bardzo wzruszający moment.
Mimo trudnych warunków życia i niskich zarobków, mieszkańcy Dharavi są dumni ze swojego pochodzenia i małych biznesów. Ta wizyta zmusiła mnie do głębokiej refleksji nad tym, co to znaczy być szczęśliwym i jak mało potrzeba do życia.
Podczas zwiedzania nie można robić zdjęć (co uważam za bardzo słuszne), ale organizatorzy udostępnili mi kilka własnych fotografii dokumentujących życie w slumsach.





Gdzie zjeść, żeby nie żałować?
Burma Burma: Odkrycie roku!
To była zdecydowanie najlepsza restauracja, jaką odkryłam podczas całego pobytu w Mumbaju! Nowoczesna, stylowa, z niesamowitą atmosferą, położona w pobliżu artystycznej dzielnicy Khala Goda.
Kuchnia birmańska była dla mnie kompletną nowością, ale od pierwszego kęsa wiedziałam, że to miłość!
Zaczęłam od kukurydzianego puree z curry i śmietanką kokosową podawanego z chrupiącymi chlebkami paratha – to było jak małe niebo w ustach.
Na danie główne wybrałam aromatyczną zupę Khowsuey z noodlami, która miała tak złożony smak, że do dzisiaj o niej myślę.
Oczywiście nie mogłam odpuścić sobie deserów i koktajli – wszystko było perfekcyjnie przygotowane. Ceny jak na taką jakość bardzo przystępne. Koniecznie musisz tam iść!

The Goose and Gridiron: Ucieczka od indyjskiej kuchni
Będąc w pobliżu dworca Wiktorii, koniecznie wstąp do tej uroczej restauracji mieszczącej się w stylowej kamienicy. Ma piękny, zaciszny ogród i od progu urzeka niebanalna aranżacja wnętrz.
Menu oferuje szeroki wybór dań kuchni międzynarodowej – idealne, gdy znudzi Ci się pikantna indyjska kuchnia.
Ja spróbowałam zupy warzywnej, indyjskiej wariacji mojego ulubionego Khao soi oraz białej ryby w sosie cytrynowo-musztardowym ze świeżymi ziołami. Wszystko smakowało wyśmienicie, a ja opuściłam lokal w pełni zadowolona.

Cafe Mondegar: Oldschoolowy klimat
Jeśli jesteś w Colabie i masz ochotę na szybki, niezobowiązujący lunch w europejskim stylu, ten oldskulowy lokal będzie strzałem w dziesiątkę. Bardzo popularny zarówno wśród miejscowych, jak i turystów.
Podczas mojej wizyty główna sala była zapełniona po brzegi, więc zostałam posadzona w mniejszej, kameralnej sali na tyłach. Tego dnia byłam naprawdę głodna, więc zamówiłam ogromny talerz kremowego spaghetti.
Wprawdzie nie dorównywało temu, co jadłam w Toskanii, ale w towarzystwie lampki białego wina smakowało zaskakująco dobrze! Idealne miejsce na spotkanie ze znajomymi.
Revival: Kontrowersyjne thali
Do tej restauracji z widokiem na morze wybrałam się głównie ze względu na opinie, że serwują tu jedno z najlepszych thali w całym mieście. Miałam nadzieję, że będzie równie dobre jak to, które jadłam w Goa.
Niestety, już na wstępie miałam problem z obsługą. Okazało się, że nie można zamówić jednego thali dla dwóch osób, bo jest serwowane w formule „all you can eat„.
Po burzliwej dyskusji udało mi się w końcu przekonać kelnerów, ale przez tę całą sytuację kompletnie straciłam apetyt.
Samo thali okazało się rzeczywiście całkiem smaczne, choć dość drogie – około 500 rupii. Elegancko ubrani kelnerzy co chwilę donosili nowe sosy i dodatki, więc ostatecznie opuściłam lokal z pełnym brzuchem.
Mimo niemiłej obsługi, dla miłośniczek thali może być to punkt obowiązkowy.

The Pantry: Francuska elegancja
Jeśli podczas zwiedzania Mumbaju najdzie Cię ochota na pyszną kawę i coś słodkiego, koniecznie wstąp do tej piekarnio-kawiarni w odrestaurowanej kamienicy. Wnętrze przypomina francuskie bistro i ma niesamowity klimat.
Bogaty wybór kanapek, ciast, ciasteczek i innych wypieków. Serwują też pyszne, zdrowe obiady i urozmaicone śniadania.
Wszystko w sąsiedztwie artystycznej dzielnicy Khala Goda, co tylko potęguje wyjątkową atmosferę tego miejsca. Ceny nieco wyższe niż średnia w Mumbaju, ale kto oparłby się takim pysznościom?

Sassy Spoon: Nowoczesne smaki
Ostatnia restauracja, którą odwiedziłam w Mumbaju, mieści się tuż przy Marina Drive w nowoczesnym wieżowcu. Lokal dosłownie pachniał nowością, a menu oferowało ciekawe połączenia kuchni śródziemnomorskiej z nowoczesną indyjską.
Pozwoliłam sobie na prawdziwą ucztę: pieczone tarteletti z camembertem i konfiturą chili, skrzydełka po koreańsku, orzechowe pierożki z ricottą i kremem czosnkowym, ciasto z ciemnej czekolady z nadzieniem bazyliowym oraz czerwone ciasto z pianką cappuccino i kawiorem malinowym.
Wszystkie dania smakowały wyśmienicie, choć porcje były dość małe, a ceny wysokie. Mimo to opuściłam lokal zadowolona – to idealne miejsce na wieczorne wyjście na drinka z przyjaciółkami!

Moja szczera opinia o Mumbaju
Dobrze, to teraz powiem Ci szczerze, bez owijania w bawełnę – Mumbaj w porównaniu z innymi miejscami w Indiach wypada dość przeciętnie.
Uciążliwy klimat (ta wilgoć!), ogromne tłumy ludzi i nachalni sprzedawcy to powody, dla których prawdopodobnie tam nie wrócę.
Miasto nie jest dobrze przystosowane dla turystów – zwiedzanie pieszo to prawdziwa katorga, komunikacja jest przepełniona.
ALE… (i to duże „ale”) zachwyciły mnie wspaniałe restauracje i niesamowicie życzliwi mieszkańcy.
Najbardziej poruszająca była wizyta w slumsach Dharavi – doświadczenie, które zmusiło mnie do głębokiej refleksji nad tym, co naprawdę jest ważne w życiu.
Dlatego mimo wszystkich trudności zachęcam do odwiedzenia Mumbaju i wyrobienia sobie własnej opinii. To miasto ma wiele do zaoferowania, a każda podróż to okazja do odkrywania nowych perspektyw.

Kalkulator Kosztów Podrózy
Pobierz teraz mój darmowy Kalkulator Kosztów Podrózy i zaplanuj swoje wakacje bez stresu zwiazanego z nadmiernymi wydatkami!
Przewodnik po Mumbaju: Ostatnie słowa od serca
Mumbaj to zdecydowanie nie jest miasto dla każdego. Jeśli szukasz relaksu, pięknych plaż i spokojnego zwiedzania, jedź do Goa czy Kerali.
Ale jeśli chcesz zobaczyć prawdziwe, autentyczne Indie – z całym ich pięknem i brzydotą, bogactwem i skrajną biedą, nadzieją i desperacją – Mumbaj da Ci tego pełną, nieocenzurowaną dawkę.
To miasto, które nie ma litości dla słabych, ale nagradza tych, którzy są gotowi na wyzwanie. Przygotuj się mentalnie, zabierz ze sobą cierpliwość, otwartość i dobre buty do chodzenia – a Mumbaj może Cię naprawdę zaskoczyć.
I pamiętaj – każda podróż to okazja do odkrycia czegoś nowego, nie tylko o świecie, ale przede wszystkim o sobie samej. Mumbaj na pewno da Ci takną okazję.
Powiedz mi – byłaś już w Mumbaju? Jakie były Twoje wrażenia? A może dopiero planujesz wyjazd i masz pytania? Chętnie pomogę i podzielę się dodatkowymi wskazówkami!
Zapisz pina!
Więcej artykułów, które mogą Cię zainteresować:
- Co Zobaczyć w Hampi w Indiach? Najlepsze Atrakcje i Restauracje
- Wzgórze Matanga w Hampi: Co Warto Wiedzieć Przed Wyprawą
- Koczin w Jeden Dzień: Odkryj, Co Zobaczyć w Tym Uroczym Mieście
- Przewodnik po Palolem: Odkryj Najpiękniejszą Plażę w Goa
- Gdzie na Tanie Wakacje? 10 Najlepszych Destynacji w 2025
Ten artykul zawiera linki partnerskie. Jesli dokonasz rezerwacji za posrednictwem tych linków, moge otrzymac prowizje, która wspiera ten blog. Mozesz miec pewnosc, ze moje rekomendacje opieraja sie na uczciwych ocenach i ze korzystanie z tych linków nie ma wplywu na ceny. Dziekuje za Twoje wsparcie!