Planujesz wakacje i nie wiesz, gdzie się wybrać? Rzuć wszystko i jedź we włoskie Dolomity! Byłam tam jakiś czas temu i do dziś wspominam te widoki.
Serio, nie wiem dlaczego tak mało Polaków wybiera się w te góry, a to przecież kawałek od nas!
Zamiast kolejnego all-inclusive w Turcji, po którym zostanie tylko opalenizna i parę drinków w pamięci, daj szansę Dolomitom.
Obiecuję, że Instagram będzie płakał ze szczęścia, a wspomnienia zostaną na lata. No i te zdjęcia na tle gór – od razu +10 do atrakcyjności na Tinderze! (żartuję… albo i nie!).
Piszę ten tekst, bo wiem, że czasem trudno zdecydować się na wyjazd w nieznane miejsce. Dlatego przygotowałam konkretną listę, czemu warto ruszyć się do Dolomitów!

1. Jeziora, które zmienią tapetę na telefonie
Te jeziora to istny kosmos! Masz te najpopularniejsze, jak Lago di Braies, gdzie trzeba dotrzeć rano, bo potem tłumy turystów, ale warto.
Pamiętam, jak wstałam o 5:30 (ja, która zwykle o tej porze nie rusza się z łóżka!), żeby dojechać tam przed wszystkimi.
Wysiadłam z auta i dosłownie stanęłam jak wryta. Nie, żadne filtry na Instagramie nie oddają tego koloru wody!
Wypożyczyłam łódkę (tak, tak, te drewniane, Instagram je kocha) za jakieś 35 euro, co było moim zdaniem lekką przesadą, ale cóż – czasem warto przepłacić za wyjątkowe doświadczenia. Za takie zdjęcia warto było wydać te pieniądze.
Weź porządne buty, a nie jak moja koleżanka – szła wokół jeziora w jakichś klapkach z sieciówki i prawie skręciła kostkę. Ja na szczęście miałam swoje trekkingowe, te same co zabierałam na wypady w polskie góry.

2. Wioski jak z bajki Disneya
Serio, myślałam, że takie miejsca istnieją tylko w filmach albo są photoshopowane na zdjęciach. A tu zonk – one naprawdę są!
Nocowałam w Santa Maddalena, w małym pensjonacie prowadzonym przez starszą panią o imieniu Gertruda. Codziennie rano częstowała mnie domowym strudlem i pytała, czy już mam męża. Klasyk.
W Ortisei kupiłam drewnianą figurkę kota za jakieś kosmiczne pieniądze, której absolutnie nie potrzebowałam, ale była taka śliczna, że nie mogłam się powstrzymać.
Byłam też w Cortinie d’Ampezzo, która jest już bardziej „fancy”. Wyobraź sobie bogaczy w swetrach narzuconych na ramiona, popijających kawę za 7 euro. Trochę jak Zakopane, tylko drożej i bez oscypków.
3. Jedzenie, przez które (nie) przytyłam 3 kg (bo się ruszałam!)
To jedzenie! To jest skrzyżowanie kuchni włoskiej z austriacką i jeszcze czymś, czego nie umiem nazwać.
Pierwsze co warto zamówić to casunziei – takie ravioli z nadzieniem z dyni i posypane makiem. Brzmi dziwnie? Może. Ale smakuje jak niebo w gębie!
Nie myśl, że będziesz tam tylko na pizzy i makaronie. Jest tam taki lokalny przysmak – canederli – takie knedle z boczkiem, które są idealne po całodniowej wędrówce.
Przysięgam, zjadłam ich tyle, że obsługa restauracji zaczęła mnie rozpoznawać i witać „o, to ta Polka od knedli!”.
A desery? Apfelstrudel przypominający naszą szarlotkę, tylko bogatszą o rodzynki i inne dodatki. Do tego kawa, która jest po prostu boska. Serio, po powrocie moja kawa z ekspresu smakowała jak z Żabki.
I nie będę ukrywać – nie jest tam tanio. Ale przecież jedziesz tam, żeby doświadczyć lokalnych smaków, a nie oszczędzać!
Zresztą, z codzienną aktywnością fizyczną można sobie pozwolić na te wszystkie przysmaki bez wyrzutów sumienia. Ile można żyć na samej sałatce, nie?

4. Szlaki, które sprawią, że docenisz swoje treningi
W przeciwieństwie do większości turystów, nie miałam problemu z podejściami! Te wszystkie przysiady i wypady na siłowni wreszcie się do czegoś przydały. Serio, nigdy bardziej nie doceniłam swojej kondycji niż w tych górach.
Są trasy dla każdego – od takich „prawie płaskich” jak Alpe di Siusi (gdzie można spokojnie spacerować wśród łąk i kwiatków), po bardziej wymagające podejścia.
Moja ulubiona to zdecydowanie Seceda – widoki są tam tak spektakularne, że zapominasz o zmęczeniu.
Tre Cime di Lavaredo – to trzeba zobaczyć. Poszłam tam z koleżanką, która kompletnie nie ćwiczy, i biedaczka była ledwo żywa na końcu.
Ja byłam zmęczona, ale daleko mi było do wyczerpania. Te wszystkie godziny spędzone na stepperze i bieżni naprawdę się opłaciły!
Kluczowe wskazówki:
- Weź porządne buty trekkingowe, nie oszczędzaj na tym
- Krem z filtrem 50+ to podstawa, słońce w górach jest bezlitosne
- Miej ze sobą dużo wody i batony proteinowe (ja zawsze mam swoje ulubione w plecaku)
- Zabierz kijki trekkingowe – kolana podziękują przy zejściach
Moim największym odkryciem były rifugio – schroniska górskie, gdzie można zjeść ciepły posiłek w środku wycieczki. Dla mnie to było zbawienie, bo po intensywnym treningu zawsze jestem głodna jak wilk!

5. Noclegi – od budżetowych po luksusowe
W Dolomitach można nocować w różnych miejscach, zależnie od budżetu i preferencji.
Ja zatrzymałam się głównie w pensjonatach typu B&B, żeby nie zbankrutować. Zapłaciłam około 80-100 euro za noc w dwuosobowym pokoju, co jak na Włochy nie jest tragedią.
Ale mam koleżankę, która poleciała tam ze swoim chłopakiem i zatrzymali się w Miramonti Boutique Hotel, gdzie jest basen infinity z widokiem na góry. Podobno czuli się jak w raju, tylko że portfel płakał – ponad 300 euro za noc!
Jeśli podobnie jak ja lubisz komfort, ale bez przesady, to szukaj miejsc typu „zimmer frei” albo „garni” – to takie lokalne określenia na kwatery prywatne i małe pensjonaty.
Pamiętaj tylko, żeby nie rezerwować w ostatniej chwili, szczególnie latem, bo wszystko co fajne będzie zajęte!
6. Te góry wyglądają inaczej niż wszystkie, które widziałaś
Jako Polka znasz pewnie nasze Tatry. Ja też je kocham! Ale Dolomity to coś zupełnie innego.
Te góry są jakieś… dziwaczne? W pozytywnym sensie! Mają takie dziwne kształty, sterczą jak zamki z piasku. Do tego kolor – są takie bladoszare, prawie białe.
Najlepsze jest to, że o zachodzie słońca zmieniają kolor na różowy! Serio! Lokalnie nazywają to „enrosadira” i wygląda to jakby góry się rumieniły.
Mam całą galerię zdjęć z tym zjawiskiem, ale oczywiście żadne nie oddaje, jak to wygląda na żywo.
Widzisz, dlaczego warto tam jechać?

7. Instagram będzie wdzięczny
Jeśli chcesz podkręcić swoje social media, to nie ma lepszego miejsca!
Każdy, dosłownie każdy kadr w Dolomitach wygląda jak z profesjonalnej sesji. Miałam znajomych, którzy myśleli, że zatrudniłam fotografa do tych zdjęć.
Polecam szczególnie:
- Wschód słońca na Alpe di Siusi (tak, trzeba wstać o 4 rano, ale warto!)
- Lago di Braies z tymi słynnymi łódkami
- Seceda – te ostre szczyty w tle
- Santa Maddalena z widokiem na farmę i kościółek
A jeśli regularnie ćwiczysz jak ja, to koniecznie zrób sobie kilka fotek podczas treningu z widokiem na góry. Moje zdjęcie z plankiem na tle Dolomitów miało więcej lajków niż wszystkie inne razem wzięte!





8. Dla narciarzy też coś się znajdzie
Ja byłam w Dolomitach latem, ale podobno zimą to miejsce zamienia się w raj dla narciarzy.
Moja koleżanka, która jeździ na nartach od dziecka, była tam w lutym i przysięga, że to najlepsze stoki w Europie. Mnóstwo tras, świetnie przygotowane, no i te widoki!
Podobno jest tam taka trasa narciarska Sella Ronda, gdzie można objechać całą górę bez powtarzania tras. A najlepsze, że podobno nie jest tam tak drogo jak w Alpach francuskich czy szwajcarskich!
Planujemy w tym roku polecieć tam na narty całą paczką. Koszty są podobne do Austrii, a widoki podobno dużo lepsze. Już nie mogę się doczekać!
9. Dla odważnych – wspinaczka
Sama nie próbowałam wspinaczki górskiej, bo mimo regularnych treningów na siłowni (włącznie z ćwiczeniami na ściankę wspinaczkową), boję się wysokości.
Ale poznałam w pensjonacie Czeszkę, która była tam właśnie na wspinaczkę. Byłam pod wrażeniem jej siły i wytrzymałości – widać było, że to nie jest jej pierwszy raz.
Codziennie rano wychodziła z całym sprzętem i wracała wieczorem, zachwycona. Mówiła, że Dolomity to mekka dla wspinaczy, bo skały są tam wyjątkowe.
Pokazywała mi zdjęcia, jak wisi na linie, kilkaset metrów nad ziemią, i przysięgam, że dostawałam zawrotu głowy tylko od patrzenia!
Jeśli więc jesteś odważniejsza ode mnie, to jest to podobno idealne miejsce na takie sporty ekstremalne. Ja zostanę przy zdjęciach, dzięki!

10. Mieszanka kultur, którą poczujesz na każdym kroku
To, co mnie zaskoczyło w Dolomitach, to fakt, że nie czułam się jak we Włoszech! To taka dziwna mieszanka włosko-austriacko-ladyńska.
W jednej wiosce mówią po włosku, w drugiej po niemiecku, a w trzeciej w jakimś dziwnym języku, którego nie rozumie nikt poza miejscowymi.
Tabliczki są zawsze w kilku językach, co na początku mnie myliło. Ten sam miasto ma 3 różne nazwy!
Fajne jest to, że można zjeść pizzę na obiad, a na kolację wpaść na knedla i piwo jak w Austrii. Dla miłośników różnorodnych kuchni to był prawdziwy raj!

Dla kogo są Dolomity?
Dolomity są dla Ciebie, jeśli:
- Lubisz góry, ale niekoniecznie takie zatłoczone jak nasze Tatry w sezonie
- Chcesz mieć świetne zdjęcia na Instagram
- Potrafisz docenić dobre jedzenie
- Masz średni (nie musi być duży) budżet na wakacje
- Lubisz aktywny wypoczynek i masz przyzwoitą kondycję
- Chcesz zobaczyć coś naprawdę spektakularnego
Nie są dla Ciebie, jeśli:
- Oczekujesz all inclusive i leżenia plackiem przez 7 dni
- Masz bardzo ograniczony budżet (niestety, Włochy to nie jest najtańszy kierunek)
- Nienawidzisz gór i chodzenia

Praktyczne info
Na koniec kilka praktycznych informacji, które sama chciałabym wiedzieć przed wyjazdem:
- Najlepszy czas? Lipiec-wrzesień, chyba że jedziesz na narty, to oczywiście zima
- Jak dojechać? Ja poleciałam do Wenecji i stamtąd wynajęłam auto. Opcja dla odważnych: jechać własnym samochodem z Polski (długa trasa, ale za to masz swoje auto na miejscu)
- Budżet? Średnio wydawałam około 100-150 euro dziennie na wszystko (nocleg, jedzenie, atrakcje)
- Język? Dasz radę po angielsku, w miejscach turystycznych często mówią też po niemiecku
- Internet? Jest wszędzie, nawet w górach łapie, więc wstawianie relacji na bieżąco nie jest problemem!

Kalkulator Koszt�w Podr�zy
Pobierz teraz m�j darmowy Kalkulator Koszt�w Podr�zy i zaplanuj swoje wakacje bez stresu zwiazanego z nadmiernymi wydatkami!
Podsumowanie: Dolomity – miejsce, które musisz zobaczyć
Dolomity to zdecydowanie jeden z tych kierunków, który warto wpisać na swoją bucket list. To miejsce, gdzie znajdziesz spektakularne widoki, które wyglądają jak z Photoshopa, ale są w 100% prawdziwe.
Gdzie posmakujesz kuchni łączącej różne wpływy kulturowe i odkryjesz, że niektóre potrawy naprawdę mogą być powodem, dla którego warto przemierzyć setki kilometrów.
To również raj dla aktywnych osób – niezależnie czy lubisz piesze wędrówki, narciarstwo, czy po prostu aktywny wypoczynek.
Twoje treningi na siłowni wreszcie znajdą praktyczne zastosowanie, a nagroda w postaci widoków z górskich szczytów wynagrodzi każdą kroplę potu.
Co mnie najbardziej urzekło? Ta niesamowita różnorodność – jednego dnia możesz wędrować po alpejskich łąkach, drugiego podziwiać surowe skalne formacje, a trzeciego spędzić czas w urokliwej wiosce, gdzie czas jakby się zatrzymał.
I wszystko to w zasięgu kilku godzin lotu z Polski.
Wiem, że po powrocie z Dolomitów spojrzysz na inne miejsca z myślą: „fajne, ale nie tak piękne jak tam”. I pewnie, tak jak ja, zaczniesz planować kolejną wizytę, jeszcze zanim na dobre rozpakujesz walizki.
Jeśli masz jakiekolwiek pytania o Dolomity, pisz śmiało! Uwielbiam gadać o tym miejscu i mogłabym napisać jeszcze 10 stron, ale nie chcę zanudzić.
Daj znać, jeśli się zdecydujesz na wyjazd. I koniecznie potem podziel się wrażeniami!
Zapisz pina!
Więcej artykułów, które mogą Cię zainteresować:
- Co Zobaczyć w Toskanii? Oto 10 Najpiękniejszych Miasteczek
- Jeden Dzień we Florencji w Toskanii: Odkryj Doskonały Plan Zwiedzania
- Mediolan w Jeden Dzień: Najlepsze Atrakcje i Idealny Plan Podróży
- Kompletny Przewodnik po San Gimignano: Co Zobaczyć i Gdzie Zjeść
- Co Zobaczyć w Wenecji? Top 10 Miejsc na Idealne Zdjęcia na Instagram