Kiedy w końcu załadowałam mojego kampera na statek do USA, nie miałam pojęcia, jak bardzo ta podróż kamperem po USA będzie różnić się od moich europejskich wojaży.
Przez lata marzyłam o odkrywaniu amerykańskich parków narodowych, wybrzeży i pustynnych krajobrazów własnym tempem. Rzeczywistość szybko zweryfikowała moje wyobrażenia – i to mocno!
Dziś dzielę się z Tobą moimi doświadczeniami, żebyś podczas swojej amerykańskiej przygody nie musiała uczyć się wszystkiego na własnych błędach.
Oto najważniejsze rzeczy, które warto wiedzieć przed wyruszeniem w drogę kamperem po USA!

1. Zarezerwuj kempingi z wielomiesięcznym wyprzedzeniem
Pierwszego dnia pod Yellowstone miałam prawdziwy zimny prysznic – nie dosłownie, bo prysznica właśnie brakowało.
„Sorry ma’am, wszystko zajęte do września” – usłyszałam, gdy podjechałam na kemping. Było dopiero czerwcowe popołudnie!
Amerykanie KOCHAJĄ kampery. I to jak! W sezonie (maj-wrzesień) popularne kempingi przy parkach narodowych są zarezerwowane na pół roku do przodu. Nie żartuję! Szybko nauczyłam się planować każdy nocleg z wyprzedzeniem.
Pamiętam noc spędzoną na parkingu przy Walmarcie (tak, to popularna alternatywa dla kempingów), bo wszystkie miejsca w promieniu 100 km były zajęte.
Po trzech takich przygodach zaczęłam rezerwować każdy kemping z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. A przy najpopularniejszych parkach – nawet z trzymiesięcznym.

2. Nocowanie „na dziko” jest często zakazane
Przyzwyczajona do skandynawskiego „prawa każdego człowieka„, gdzie można rozbić namiot niemal wszędzie, zostałam brutalnie sprowadzona na ziemię przez amerykańskie przepisy.
Pewnego wieczoru znalazłam urocze miejsce z widokiem na winnice w Oregonie. Rozstawiłam stolik, wyciągnęłam kieliszek wina i… po 20 minutach pojawiła się policja.
„Ma’am, czy pani wie, że nocowanie tutaj jest nielegalne?” – spytał uprzejmy oficer. Nie wiedziałam.
Tabliczki „No overnight parking” i „No camping” są w USA wszechobecne. I nie, to nie są tylko sugestie – to twarde zakazy, za których złamanie grozi mandat.
Na szczęście istnieją aplikacje (iOverlander, The Dyrt) pokazujące, gdzie można legalnie przenocować za darmo.
BLM lands (Bureau of Land Management) to publiczne tereny, gdzie często można zostać na noc. Tylko pamiętaj – zazwyczaj bez wody, prądu i toalet.

3. Karta wstępu do parków to niezbędnik
Większość parków w Ameryce wymaga opłat za wstęp. Na początku było to dla mnie mylące, bo każdy system parkowy działa inaczej.
Karta America the Beautiful (80 dolarów) to prawdziwy skarb jeśli planujesz odwiedzać parki narodowe – zwróciła się już po trzech parkach. Obejmuje wszystkie federalne tereny rekreacyjne przez cały rok.
Uwaga – ta przepustka nie obejmuje parków stanowych! Każdy stan ma swoje własne przepustki, które musisz kupić osobno.
I pamiętaj – to tylko opłaty za wejście. Nadal musisz płacić za kempingi, a te opłaty mogą wynosić od zera do 50 dolarów za noc, w zależności od lokalizacji i dostępnych udogodnień.

4. Rozmiar ma znaczenie (przynajmniej w przypadku kampera)
„Przykro mi, tędy pani nie przejedzie” – usłyszałam w Yosemite, gdy chciałam zjechać na malowniczą trasę widokową.
Mój kamper ma 7 metrów – w Europie nigdy nie był problemem. W USA na niektórych drogach jest po prostu za duży.
Park Narodowy Yosemite, Bryce Canyon, wąskie drogi w Monument Valley – wszystkie mają ograniczenia dotyczące wielkości pojazdów. Niektóre trasy są dostępne tylko dla samochodów osobowych.
Zawsze sprawdzam oficjalne strony parków przed wizytą, żeby uniknąć rozczarowania. Czasem warto zostawić kampera na głównym parkingu i skorzystać z lokalnych busów parkowych.

5. Woda i serwisowanie – luksus, za który się płaci
Myślisz, że uzupełnienie wody i opróżnienie zbiorników to drobiazg? W USA to często kosztowny luksus.
W upalne popołudnie w Arizonie desperacko potrzebowałam wody. Lokalny kemping zażądał 15 dolarów – tylko za wodę, bez możliwości noclegu!
Nawet gdy płacisz za miejsce na kempingu (powiedzmy 45 dolarów za noc), często trzeba dodatkowo zapłacić za „dump station” (miejsce do opróżniania zbiorników) – 5-10 dolarów.
Dlatego zawsze mam zapas wody w kanistrach i dokładnie planuję, gdzie będę serwisować kampera.

6. Internet? Zapomnij o nim na pustyni
„Wyślę Ci jutro zdjęcia z Doliny Śmierci” – obiecałam rodzinie. Cóż… przesłałam je trzy dni później. Przez całą Dolinę Śmierci, spory kawałek Nevady i Arizony nie miałam ŻADNEGO zasięgu. Zero. Nada.
W kraju rozwiniętej technologii można by oczekiwać pełnego pokrycia siecią komórkową. Nic z tego! Parki narodowe, tereny wiejskie, a nawet popularne drogi międzystanowe często są kompletnie odcięte od świata.
Kupiłam lokalną kartę SIM Verizon (podobno najlepszy zasięg), ale i tak zdarzały się dni całkowitej ciszy.
Na ratunek przychodzą mapy offline. Google Maps, Maps.me – wszystkie pozwalają na nawigację bez internetu. Warto też mieć przy sobie stary, dobry atlas drogowy – nigdy nie zawodzi!





7. Dystanse – czyli co dla Amerykanina jest „niedaleko”
„Jutro jedziemy obejrzeć Antelope Canyon, to niedaleko, tylko 400 mil” – usłyszałam od amerykańskiej pary na kempingu. 400 mil to ponad 640 kilometrów! W Europie przejechałabym z Warszawy do Wiednia i dalej!
Amerykańskie pojęcie dystansu kompletnie różni się od europejskiego. Tam „rzut beretem” to często 3-4 godziny jazdy.
Do tego kampery nie są najszybszymi pojazdami na drodze – 55-65 mil na godzinę (około 90-100 km/h) to rozsądne maksimum.
Mój sposób na amerykańskie odległości? Jedna większa atrakcja dziennie, maksymalnie 3-4 godziny jazdy.
I zawsze mam w zanadrzu ciekawe miejsca po drodze – te nieplanowane przystanki często okazywały się największymi perełkami podróży.

8. Kempingi mogą kosztować tyle co hotel
Zawsze myślałam, że kamperowanie to tańsza alternatywa dla hoteli. W USA? Niekoniecznie!
Fort Wilderness Resort przy Disney World – 180 dolarów za noc. Kemping na plaży w Kalifornii – 75-120 dolarów. Za to w przyzwoitym motelu można przenocować za 60-90 dolarów.
Na szczęście istnieją tańsze opcje. Kempingi w parkach narodowych to zazwyczaj 20-40 dolarów za noc. BLM lands (tereny zarządzane przez Bureau of Land Management) często oferują darmowe miejsca, choć bez udogodnień.
Moja strategia? Mieszanka. Dwa dni na prostym kempingu lub „na dziko”, potem jeden dzień na porządnym kempingu z prysznicem i prądem.
I zawsze szukam programów członkowskich jak Passport America – jednorazowa opłata 49 dolary daje zniżki do 50% w wielu miejscach.
Zobacz jak wygląda kemping w USA!
9. Stan dróg – czyli dlaczego zapasowe koło to podstawa
„Jedźcie tą malowniczą trasą przez Arizonę” – zaproponował mi miejscowy. Po godzinie jazdy żałowałam, że go posłuchałam. Dziury w asfalcie wielkości małych kraterów, odpadające pobocza, mostki w stanie przedzawałowym.
USA kojarzy się z szerokimi autostradami, ale stan lokalnych dróg często woła o pomstę do nieba. Po tygodniu jazdy nauczyłam się mieć zawsze pod ręką zestaw naprawczy do opon i zapasowe koło w idealnym stanie.
Aplikacja Waze stała się moim najlepszym przyjacielem – kierowcy oznaczają tam problemowe odcinki.
A jeszcze lepsza rada? Wybieraj główne drogi, nawet jeśli GPS sugeruje „skróty”. Te „skróty” potrafią zamienić się w koszmarne przeprawy.

10. Osobliwe przepisy, o których nikt Ci nie powie
Byłam zszokowana, gdy na stacji benzynowej w Oregonie chciałam sama zatankować kampera. Pracownik natychmiast podbiegł, tłumacząc, że jest to… nielegalne!
Tak, w niektórych stanach (takich jak New Jersey) samodzielne tankowanie jest zabronione przez prawo.
Inne zaskakujące przepisy? W Wisconsin nie możesz jeść lodu na chodniku w niedzielę (serio!). W Kalifornii kamper z przyczepą nie może przekraczać 55 mil na godzinę, nawet jeśli ograniczenie na drodze jest wyższe.
Moja rada? Przed wjazdem do nowego stanu warto poświęcić 15 minut na przejrzenie specyficznych przepisów drogowych. Czasem są absurdalne, ale mandat za ich złamanie jest jak najbardziej realny!

Kalkulator Kosztów Podrózy
Pobierz teraz mój darmowy Kalkulator Kosztów Podrózy i zaplanuj swoje wakacje bez stresu zwiazanego z nadmiernymi wydatkami!
Czy warto wybrać się kamperem po USA?
Mimo wszystkich tych niespodzianek i wyzwań, odpowiadam bez wahania – ABSOLUTNIE TAK!
Poranne mgły unoszące się z kanionu Kolorado, zachody słońca na pustyni w Utah, rozgwieżdżone niebo nad Monument Valley – tych widoków nie zapomnę do końca życia.
Ameryka z perspektywy kampera to zupełnie inny kraj niż ten, który znamy z wycieczek do wielkich miast.
To przestrzeń, wolność i niekończące się krajobrazy. To rozmowy przy ognisku z przemiłymi Amerykanami, którzy zawsze służą dobrą radą.
Jeśli planujesz podobną wyprawę, niech moje doświadczenia będą dla Ciebie pomocą, a nie przestrogą.
Przygotuj się solidnie, zaplanuj trasę z wyprzedzeniem, ale pozostaw też miejsce na spontaniczność. I pamiętaj – to nie cel, ale droga jest najważniejsza!
A Ty? Może miałaś już okazję podróżować kamperem po USA? Podziel się ze mną swoimi doświadczeniami!

Zapisz pina!
Więcej artykułów, które mogą Cię zainteresować: